Sytuację jaką obserwuje się w ostatnich tygodniach na Kasprowym Wierchu celnie zobrazowała jedna z turystek. Jej opinię przytoczył portal Olkusz.naszemiasto.pl
Wchodząc tam każdy twierdzi, że super górka, że nieduża, że Kasprowy to nic groźnego, nic trudnego, że dzieci mogą tam pozjeżdżać. Jak ja popatrzyłam co się tam dzieje to się za głowę złapałam. Dzieci zjeżdżające na kurtkach i na tak zwanych jabłuszkach. Jeden z narciarzy zwrócił uwagę jakiejś matce, że wystarczy chwila i dziecko się nie zatrzyma i zjedzie w dół za daleko, to spojrzała się dziwnie i nic, nadal dziecko tam szalało i zjeżdżało. Wystarczy przecież chwila nieuwagi, tam jest śnieg i ślisko, wysoko i znajdziecie się gdzieś na dole – napisała na jednym z portali społecznościowych.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zjeżdżają na sankach z Kasprowego. Ratownicy: to jest szczyt wysokogórski
Takie zachowania rodziców w rozmowie z portalem Eska.pl wprost komentują pracownicy Tatrzańskiego Parku Narodowego:
Gdy zjeżdżając na sankach nabierzemy zbyt dużej prędkości i przejedziemy ścieżkę, no to kończymy w Kotle Gąsienicowym, a tam nachylenie jest strome. Jakby zdarzyło się, żeby dziecko tam zjechało, może skończyć się to nawet śmiercią. Rodzice powinni tego zabraniać i nie pozwalać, by takie sytuacje miały miejsce - podkreśla w rozmowie z portalem Tomasz Zając z Tatrzańskiego Parku Narodowego.
A ratownik TOPR, Witold Cikowski dodaje, że sanki czy jabłuszko są przeznaczone do zjeżdżania z niewielkich stopni nachylenia.
Zjazd w Kotle Goryczkowym czy Gąsienicowym to już nie jest normalna, kontrolowana jazda, to już jest ratowanie się i różnie może się to skończyć - komentuje ratownik TOPR