Ksiądz Wiesław stał się w ostatnim czasie sławny w mediach. Jeden z parafian powiadomił kurię o swoim zaskakującym odkryciu. Jego żona i proboszcz wymieniali się rozbieranymi zdjęciami, a z ich korespondencji wynikało, że utrzymywali kontakty seksualne.
Skandal z księdzem w roli głównej
Ksiądz Wiesław pisał do kochanki m.in.: "Będę cię lizał z każdej strony", "Będziesz błagać, żebym cię wyr…". Szybko okazało się, że proboszcz ma więcej na sumieniu, a donosy zaczęli składać także inni parafianie. O całej sprawie pisała "Gazeta Wyborcza".
Jak przekazuje "Gazeta Wyborcza" już kilkanaście godzin po opublikowaniu reportażu, do jednego z parafian przyjechała policja. Otrzymał wezwanie na przesłuchanie w poniedziałek 21 listopada w komendzie powiatowej w Kępnie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Parafianin skontaktował się z redakcją. Powiedział, że już raz był na policji w sprawie zdjęć księdza. Zeznał, że nie miał z tym nic wspólnego, a funkcjonariusze o nic więcej nie pytali. Nie wiedział, dlaczego wezwano go na komendę drugi raz i to w takim pośpiechu.
Na komendzie oprócz policjantki, która podpisała wezwanie, czekał na niego adw. Tomasz Mielcarek, pełnomocnik byłego proboszcza. Policjantka dopytywała parafianina, czy obecny proboszcz miał w telefonie nagie zdjęcia poprzednika i czy pokazywał je innym. Przesłuchiwany zaprzeczył.
To był bardzo nieprzyjemny atak, którego się nie spodziewałem. Policjantka wprost powoływała się na reportaż "Wyborczej". Pytała, co to ma być, dlaczego zostało to rozdmuchane. Odpowiedziałem, że to dobrze, że reportaż się ukazał - relacjonował parafianin w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".
Zdaniem przesłuchiwanego policja chce zastraszyć parafian. Chce ich powstrzymać przed rozpowszechnianiem informacji na temat ks. Wiesława.
Czytaj także: Ksiądz miał prawie 3 promile alkoholu. Kara może dziwić
Policja chce się dowiedzieć, kto rozmawiał z waszą gazetą. Odbieramy to jako próbę zastraszenia, by nie rozmawiać z dziennikarzami. Policja nie ma do tego prawa - dodaje.
"Gazeta Wyborcza" skontaktowała się z komendą. Jednak dziennikarz usłyszał, że nie padły żadne pytania o reportaż. Z relacji parafianina wynika, że policjantka w trakcie zapisywała w protokole przesłuchania tylko wybrane rzeczy i nie wspomniała o kontaktach z dziennikarzami.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.