Rakieta wystartowała o godzinie 17:30 czasu lokalnego z Boca Chica w Teksasie. Początkowo lot przebiegał pomyślnie, jednak około ośmiu minut po starcie doszło do awarii silników, co spowodowało utratę kontroli nad pojazdem. W wyniku tego rakieta zaczęła się obracać i ostatecznie eksplodowała około 8 minut po starcie.
Incydent ten spowodował zakłócenia w ruchu lotniczym, prowadząc do wstrzymania lotów na kilku głównych lotniskach, w tym w Miami, Fort Lauderdale i Filadelfii.
Starship to wciąż prototyp i jego testy służą właśnie do wykrywania słabych punktów konstrukcji. Każdy lot przynosi nowe dane, które pomagają inżynierom SpaceX poprawiać projekt. Tym razem głównym problemem było wyłączenie się jednego z silników pojazdu w kosmosie. Spowodowało to asymetryczny ciąg i utratę kontroli nad pojazdem. W efekcie zdecydowano o jego samozniszczeniu - podkreślił w rozmowie z o2.pl Karol Wójcicki, popularyzator astronomii i autor bloga "Z głową w gwiazdach".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Czy tego typu zdarzenia mogą stanowić zagrożenie dla ludzi?
Pojazd został wysadzony w przestrzeni kosmicznej, jeszcze przed wejściem w atmosferę, aby przechodzące przez nią odłamki miały większą szansę na całkowite zniszczenie. Takie zdarzenie zawsze niesie jednak ze sobą pewne ryzyko, że niektóre fragmenty przetrwają przejście przez atmosferę i dotrą do Ziemi. Największym problemem w tej sytuacji w mojej ocenie był ruch lotniczy nad Karaibami. Co ciekawe jednym z samolotów, który w czasie deorbitacji szczątków został wstrzymany w tzw. holdingu był 787 Dreamliner PLL LOT, który był zaledwie 40 minut lotu od Dominikany - dodał Wójcicki.
Nie brakuje z pewnością osób, które zastanawiają, czy takie incydenty wpływają na środowisko. - Wciąż mamy mało danych dotyczących wpływu tego typu zdarzeń na środowisko, ale nie trzeba ich wiele, aby wiedzieć, że jest to zdarzenie niepożądane w takim samym stopniu, jak wyrzucanie śmieci do lasu - podkreślił autor bloga "Z głową w gwiazdach".
"To tylko kwestia czasu"
Ekspert nie ma żadnych wątpliwości. Jest przekonany, że w końcu Starship poleci bez żadnych przeszkód. - To tylko kwestia czasu. Każdy nowy system rakietowy przechodzi przez etap prób i błędów. Historia pokazała, że SpaceX potrafi wyciągać wnioski i szybko wdrażać poprawki. Falcon 9, który dziś jest najbardziej niezawodną rakietą świata, też na początku eksplodował częściej, niż latał - spostrzegł.
Za kilka lat Starship będzie tym, czym Falcon 9 jest dzisiaj – ale na znacznie większą skalę. Co ciekawe wygląda na to, że SpaceX opanował do perfekcji łapanie boostera Super Heavy tuż przed lądowaniem - ta sztuka udała się po raz trzeci. Jeszcze do niedawna niewielu wierzyło, że to w ogóle możliwe! - podsumował Wójcicki.
SpaceX planuje wykorzystać Starship do przyszłych misji na Księżyc i Marsa, a także do rozmieszczania satelitów komunikacyjnych. Pomimo ostatnich niepowodzeń, firma kontynuuje prace nad udoskonaleniem technologii, mając na celu zwiększenie niezawodności przyszłych lotów.
Mateusz Domański, dziennikarz o2.pl