Ukraińscy żołnierze nie tracą hartu ducha, choć wojna trwa już niemal dwa lata, a Rosjanie mocno dali się im we znaki. Walczą z całych sił, bronią ojczyzny i starają się wypchnąć wroga z terenów, które okupant zajął w 2022 oraz w 2014 roku. Czasami uda się znaleźć wolną chwilę na rozrywkę i zapomnienie. Tym razem żołnierze zagrali sobie w curling minami.
A w zasadzie skorupami po znalezionych minach przeciwpancernych. Jest więc dedykowany lodowy tor, są specjalne koła (domy) do których trzeba posłać czajniki (kamienie), jest zawodnik ze szczotką. Nie brakuje dobrej zabawy i śmiechu, co rzadko zdarza się na froncie.
Raz, dwa, trzy - kolejne czajniki mkną po śniegu i lodzie w stronę domu, a szczotkujący ma sporo pracy. To on przykuwa szczególnie uwagę, bo występuje półnagi, w samych klapkach i bez koszulki na mrozie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Oczywiście czajniki wykonano z rosyjskich min, które okupant pozostawił za sobą. Szacuje się, że 30 procent obszaru Ukrainy jest obecnie zaminowane.
To nie pierwsze nagranie z linii frontu, które pokazuje srogą zimę, która szaleje na wschodzie. Były już dni w grudniu tego roku, gdy gęsto padający śnieg i zimny wiatr paraliżował walki i spowalniał poczynania obu armii.
Pola minowe pojawiły się na wschodzie, na całej długości frontu. To ważny element tzw. linii Surowikina, czyli pasa umocnień, które Rosjanie wybudowali w zeszłym roku. Miny to ich integralna i bardzo groźna część. Ukraińcy przekonali się o tym podczas letniej kontrofensywy, gdy stracili sporo sprzętu i ludzi właśnie na polach minowych.
Miny przeciwpancerne należą do kategorii broni konwencjonalnej i wraz z minami przeciwpiechotnymi są zakazane przez prawo międzynarodowe. Zdelegalizowano je na mocy Konwencji Ottawskiej z 1997 roku, której sygnatariuszem jest Ukraina, ale już nie Rosja. Kijów po 2014 roku przestał przestrzegać jej zapisów, chroniąc swoje ziemie przed agresją.