Tomasz Szmydt został pozbawiony immunitetu. Wystawiono za nim list gończy. Jak tylko pojawi się na naszej granicy to zostanie aresztowany.
Sąsiedzi myśleli, że to imigranci
Według listu gończego przed ucieczką sędzia Szmydt przebywał w Grójcu. To niewielkie miasto zlokalizowane 45 km na południe od Warszawy. To tutaj Szmydt mieszkał na zamkniętym osiedlu przy ul. Kochanowskiego.
Sędzia na co dzień mieszkał z niejaką Oleną K., matką dwóch dziewczynek. Kobieta jeszcze do niedawna prowadziła salony urody na terenie Warszawy. Nie była zbyt rozmowna, z sąsiadami jedynie się witała. Nikt nie był pewien, czy była Rosjanką czy też Ukrainką.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Pojawiła się tutaj jakieś dwa lata temu. Dlatego wszyscy przypuszczaliśmy, że może właśnie uciekła przed wojną w Ukrainie jak wielu innych uchodźców — relacjonowała reporterowi "Faktu" mieszkanka osiedla, na którym mieszkał Szmydt.
Jak twierdzą sąsiedzi, córki kobiety mają po 15 i 18 lat. Jedna z nich wciąż uczęszcza do szkoły, do której codziennie dojeżdża autobusem.
Tomasz Szmydt jak przebywał w towarzystwie kobiety i jej córek to rozmawiał z nimi w ich języku. Dlatego też wiele osób myślało, że on również jest uchodźcą.
Pewnego dnia po prostu zniknęli
Sąsiedzi opisują ich poranny rytuał, jakim był odjazd Oleny K. do pracy i odwiezienie przy okazji córki do szkoły.
On w tym czasie wychodził z psem. Spacerował z buldogiem francuskim - mówią "Faktowi" sąsiedzi.
Jednak pewnego dnia lokatorzy zniknęli. Jak się okazało - mieszkanie zostało sprzedane. Zamiast na podwórku, mieszkańcy osiedla zaczęli widywać Tomasza Szmydta w mediach.
Sędzia na wygnaniu praktycznie codziennie zamieszcza wpisy, w których krytykuje polską dyplomację i system prawny. Chwali natomiast działania rządu Aleksandra Łukaszenki. Szmydt na zdjęciach i filmach występuje sam. Nie wiadomo, czy jest z nim także Olena K. Sąsiedzi wciąż zastanawiają się, czy to ona mogła go zwerbować do współpracy.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.