59-letni były milicjant ma już na swoim koncie dwa wyroki dożywocia i jeden wyrok 9 lat pozbawienia wolności. Wciąż ma jednak nadzieję, że wyjdzie wcześniej z więzienia - zgłaszając się na ochotnika do walki z Ukrainą.
Popkow mordował kobiety w wieku od 18 do 50 lat. Większość swoich ofiar gwałcił, a następnie zabijał je siekierami czy młotkami, nożami lub śrubokrętami.
Były milicjant zgłosił się na ochotnika do wojska. Jeśli przeżyje na froncie pół roku - będzie wolny.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Do tej pory Putin zwerbował do swojej armii tysiące seryjnych morderców i gwałcicieli, wśród nich satanistycznego zabójcę-kanibala, a następnie ułaskawił ich, wymazując ich rejestry karne.
Od inwazji na Ukrainę Kreml miał uwolnić już ponad 40 tys. skazanych. Popkow wciąż czeka na odpowiedź na swój wniosek.
Marzenie Popkowa? Iść do wojska
Na procesie z początku tego roku Popkow dostał pytanie od rosyjskiej państwowej telewizji o to, jakie jest jego marzenie.
Iść do wojska - odparł.
Popkow był żonaty i miał jedno dziecko, kiedy terroryzował w latach 1992-2010 cały Anarsk, z którego pochodził. Jak twierdził, chciał "oczyścić miasto z prostytutek".
Jego ostatnie wyroki skazujące dotyczą zabójstw w Irkucku w latach 1997–2003 po uduszeniu dwóch kobiet w wieku 25 i 27 lat na brzegach rzeki Angara w Irkucku. Ciało jednej z nich oblano benzyną i podpalono. Trzecia to 31-letnia nauczycielka w przedszkolu i matka dwójki dzieci.
- Poszła do kawiarni, ale wieczorem nie wróciła do domu. Szukaliśmy jej wszędzie przez dwa dni. A po chwili w świeżo wykopanym grobie na cmentarzu znaleziono ciało kobiety. Poszłam do kostnicy w celu identyfikacji – to na pewno była ona… - mówiła krewna 31-latki.
Popkow twierdził, że kobieta była "pijana", gdy oferował jej odwiezienie do domu. W samochodzie zmusił ją do seksu, a następnie dźgnął ponad 40 razy i wyrzucił jej ciało z samochodu.
Psychiatrzy zdiagnozowali u Popkowa manię morderczą, czyli "stan, w którym dana osoba ma irracjonalną chęć zabicia kogoś". Niemniej seryjny morderca został uznany za zdrowego i w czasie pandemii wsadzony do więzienia.
Tylko dwie przeżyły
Svetlana Misyavitchus była jedną z dwóch osób, którym udało się przeżyć atak potwora. Była 17-letnią dziewicą, kiedy wracała pewnego dnia od swojej przyjaciółki do domu w mieście Angarsk.
Było wtedy bardzo zimno. Gdy zatrzymał się radiowóz, którego kierowca zaproponował podwiezienie, to się zgodziła. Jednak jej dom minęli i jechali dalej.
Następne, co Svetlana pamięta, to jak "wielokrotnie uderzał jej głową w drzewo". Wydawało się jej, że "trwa to wieczność".
Kobieta przeżyła, ale całkowicie osiwiała. Mówi, że to zdarzenie postarzało ją o siedem lat, a jej mózg został uszkodzony.
Gdyby nie on, prowadziłabym normalne życie, założyła rodzinę i urodziła wspaniałe dzieci - mówi z żalem Svetlana.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.