Pod koniec listopada Anna Sikora z Sieradza przykleiła na drzwiach biura poselskiego Joanny Lichockiej z PiS kartkę, na której widniał napis "Zaginęły prawa człowieka. Znalazcę prosimy o kontakt".
Policja uznała, że działaczka na rzecz praw kobiet z Sieradza popełniła wykroczenie z art. 63a. kodeksu wykroczeń, który mówi o tym, że za umieszczenie w miejscu publicznym plakatu lub afiszu bez zgody właściciela podlega karze ograniczenia wolności albo grzywny.
Sieradzka policja chciała ukarać Annę Sikorę grzywną w wysokości 400 zł. Ta jednak grzywny nie przyjęła. Sprawa zostanie skierowana do sądu.
Wezwana w tej sprawie, w charakterze świadka, osoba, w czasie przesłuchania zeznała, że to ona dokonała tego czynu. W związku z powyższym została przesłuchana w charakterze osoby obwinionej o popełnienie tego wykroczenia i przyznała się do zarzucanego czynu - mówi oficer prasowy KPP Sieradz Agnieszka Kulawiecka, w rozmowie z WP.
Czytaj także: Ojciec Maciej Zięba nie żyje. Dominikanin miał 66 lat
Anna Sikora mówi z rozmowie z WP, że jest to próba "zastraszenia i wyciszenia głosu obywatelki". Jak tłumaczy działaczka na rzecz praw kobiet nie doszło do zniszczenia mienia, bo kartka była przyklejona szkolną taśmą klejącą.
Grzywny nie przyjęłam, bo uważam to za absurd i próbę zastraszania obywateli. Mieszkam w demokratycznym państwie i mam zagwarantowane prawo do krytyki władzy, z którą się nie zgadzam - czytamy w poście Anny Sikory.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.