Życie małej Natalki na zawsze zmieniło się w maju 2017 roku, kiedy miała zaledwie 2,5 roku. Znalazła się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwym czasie. Na dziewczynkę przewróciła się uliczna latarnia, w którą z impetem wjechał pijany kierowca.
Czytaj także: 2-latka wypadła z dziewiątego piętra. Nie żyje
Wciąż nie otrzymała odszkodowania
Natalka trafiła do szpitala w ciężkim stanie. Miała zmiażdżoną nogę, którą niestety trzeba było amputować. Sąd nakazał sprawcy wypadku zapłatę 20 tys. zadośćuczynienia ofierze, oprócz tego dziewczynka miała otrzymać odszkodowanie od ubezpieczyciela. Do dziś nie zobaczyła ani złotówki.
Rodzice dziecka pozwali Sopockie Towarzystwo Ubezpieczeń Ergo Hestia, proces ruszył w 2018 roku. Do tej pory sprawa nie doczekała się rozwiązania. Przez lata sąd, mimo regularnie wydawanych ponagleń, nie otrzymał opinii psychologiczno-psychiatrycznej ani akt od biegłej psycholog Elżbiety Dudek.
Czytaj także: Zginęła robiąc to, co kocha. Nie żyje Rebecca Comins
Biegła została już nawet ukarana grzywną, lecz to również nie pomogło. Bez przetrzymywanych przez nią dokumentów sprawa po prostu nie może być kontynuowana. W rozmowie z "Dziennikiem Wschodnim" Dudek tłumaczyła, że powodem ogromnego opóźnienia jest "nawał pracy".
Sprawa wreszcie ruszyła z miejsca
Sytuacją zainteresowały się lokalne i ogólnopolskie media. Dopiero po nagłośnieniu bulwersującej sprawy Sąd Okręgowy otrzymał opinię biegłej oraz akta. Proces ma teraz szansę na finał. Liczy na to rodzina Natalki, która nadal wymaga systematycznej rehabilitacji i wymiany protezy.
Cieszę się, że te dokumenty zostały oddane. Mam nadzieję, że to przyspieszy bieg sprawy. Myślę, że mamy szansę na zwycięstwo - powiedziała "Dzennikowi Wschodniemu" mama 7-latki, pani Małgorzata.