W 2017 roku podróżnik i kajakarz Aleksander Doba był gościem programu Kuby Wojewódzkiego. Swoimi opowieściami i energią porwał widzów i zagiął samego "króla TVN'u". Będący istnym wulkanem energii Doba właściwie skradł całe show. Opowiadał o swoich przygodach z tak wielkim zaangażowaniem, jakby otaczający go świat na tę chwilę całkowicie przestawał istnieć.
Czytaj także: Tajemnicza śmierć rowerzysty na Pradze. Szukają świadków
Aleksander Doba. Wielki podróżnik, jeszcze większy człowiek
Słuchając jego fascynujących wspomnień na wizji można poczuć, jakby było się świadkiem spotkania dobrych znajomych, rozmawiających i śmiejących się w barze, a nie przeprowadzających wywiad w telewizji. Taki właśnie był Doba – wesoły, żywiołowy i zarażający swoją pozytywną energią.
Aleksander doba zmarł "śmiercią podróżnika" 22 lutego, chwilę po zdobyciu Kilimandżaro. Podczas wyprawy "mówił, że jest w świetnej formie, krzyczał "Afryka dzika" - relacjonował na antenie Radia Eska Łukasz Nowak, założyciel Klubu Podróżników "Soliści", który organizował ekspedycję.
Aleksander Doba. Zmarł spełniając swoje marzenie
Po zdobyciu wierzchołka góry, Doba poprosił o chwilę przerwy. Powiedział, że musi na moment usiąść i odpocząć. Wtedy stracił przytomność. "Nagle po prostu zgasł" – powiedział Nowak w rozmowie z reporterką Radia Zet. Mężczyźnie starano się przywrócić akcję serca, jednak pomoc nie przyniosła skutku.
Kilkanaście godzin trwała akcja znoszenia zmarłego podróżnika z góry. Ciało podróżnika zostało zabrane następnie do szpitala w Moshi, gdzie lekarze ustalają przyczyny jego śmierci.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.