O tej smutnej historii opowiedział syn Zhang Lifa, Zhang Hai. W rozmowie z BBC stwierdził, że "czuje, że skazał ojca na śmierć i żałuje tego z całego serca".
Wszystko zaczęło się 16 stycznia. Zhang Lifa doznał urazu, po którym trafił do szpitala w Shenzen. Lekarze powiedzieli mu, że konieczna będzie operacja, ale jest ona darmowa tylko w rodzinnym mieście mężczyzny. Ojciec z synem zdecydowali się pojechać do Wuhan, skąd pochodzą.
Zhang Lifa i Zhang Hai nie byli świadomi tego, co tam się dzieje. Syn zmarłego mężczyzny wspomina, że "w szpitalu nie widział nikogo w maseczkach. Wszystko wydawało się być w normie".
Pojechali do Wuhan. O niczym nie mieli pojęcia
Operacja przebiegła bez komplikacji, ale niedługo po niej ojciec Zhanga zaczął mieć wysoką temperaturę, która wzrastała z każdym dniem. "Wtedy nie wiedziałem, że tata jest zakażony" - tłumaczy syn.
Kazałem tacie założyć maseczkę, sam też ją ubrałem. 29 stycznia lekarze wykonali test na koronawirusa mojemu tacie. Dzień później doktor powiedział, że wynik jest pozytywny. Kiedy to usłyszałem, moje serce zamarło - opowiada Zhang Hai.
30 stycznia stan mężczyzny się pogorszył. Ojciec nie wiedział, że ma koronawirusa. "Powiedział mi wtedy: 'synu, twój ojciec nie chce umierać'. Błagał mnie, żebym nalegał na lekarzy, żeby uratowali mu życie" - relacjonuje mężczyzna.
To były ostatnie słowa przed tym, zanim Zhang Lifa stracił przytomność. Były to również ostatnie słowa mężczyzny przed śmiercią.
Ojciec mężczyzny zmarł 1 lutego. "Gdybym wiedział, że w Wuhan panuje epidemia koronawirusa, nigdy bym nie zabrał tam mojego taty" - dodał Zhang Hai.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.