10 października 2021 to jeden z najgorszych dni w życiu pana Karola. Mężczyzna spędzał czas z synkiem. Byli na rowerowej przejażdżce. Sielankę przerwał kierowca chevroleta camaro, który wjechał prosto w czterolatka. Wcześniej wyprzedzał skręcające w lewo bmw.
Niestety, Piotruś nie miał żadnych szans na przeżycie. Zmarł na miejscu zdarzenia.
Synek był obok. Nagle usłyszałem huk i syna nie ma - powiedział pan Karol w programie "Uwaga!".
Szczegóły wypadku opisał jeden ze świadków. - Jego syn miał taki rowerek, na którym jechał, odpychając się od chodnika. Ojciec dojechał pierwszy, patrzył na niego i czekał, aż synek dojedzie. Usłyszałem pisk opon. Jak uderzył go, to dziecko było pół metra od ojca - zaznaczył pan Maciej w rozmowie z reporterami "Uwagi".
Dla pana Karola był to prawdziwy koszmar. Chłopiec umarł na jego rękach. Tego widoku na pewno nie zapomni do końca życia.
"Zawsze był obok"
Kierowca chevroleta próbował uciekać, ale szybko wpadł w ręce policji. Teraz grozi mu od dwóch do dwunastu lat więzienia.
Pan Karol absolutnie nie może pogodzić się ze stratą synka. - Nie funkcjonuję za dobrze, tylko wypełniam obowiązki. Brakuje mi tych jego łapek, które zawsze do wszystkiego pchał, zawsze był obok - podkreślił mężczyzna.
Stracić syna, to prawie jak stracić siebie - przyznał.
Czytaj także: Tragedia na planie filmowym. Popularny aktor cały czas płakał. Przypadkiem ją zastrzelił
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.