Żołnierze Grupy Wagnera od lat byli w Rosji symbolem sukcesu. Bezwzględni najemnicy oddali Federacji Rosyjskiej wielkie usługi w Afryce, Syrii czy na Krymie i w Donbasie, gdzie przyczynili się do destabilizacji ziem i oderwania ich od Ukrainy. Wszystko zmieniło się jednak 24 sierpnia 2023 roku. To wtedy zapewne zginął Jewgienij Prigożyn.
Samolot, którym leciał były "kucharz Putina" oraz jego bliscy współpracownicy, został najpewniej zestrzelony w okolicach Tweru przez system obrony przeciwlotniczej. Rosyjska Federalna Agencja Transportu Lotniczego poinformowała, że na pokładzie Embraera znajdowało się w sumie dziesięć osób, w tym Jewgienij Prigożyn oraz Dmitrij Utkin.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Grupa Wagnera została bez przywódców, za to z potężnymi wrogami, którzy poprzysięgli zemstę Prigożynowi. Ten 24 czerwca rozpoczął swój marsz na Moskwę, co oznaczało pucz i zdradę dla Władimira Putina. Sytuacja została opanowana, ale prezydent Rosji nigdy nie przebaczył oligarsze. I czekał na okazję, by odpowiedzieć.
Katastrofa samolotu i śmierć oligarchy to pierwszy krok, drugim będzie likwidacja oddziału najemników, który może szukać zemsty i stanowić problem dla władz na Kremlu. Putin już kilkadziesiąt godzin po puczu mówił, że wagnerowcy muszą się podporządkować ministerstwu i że ta jednostka w zasadzie nie istnieje.
Grupa Wagnera przestanie istnieć na dobre
Słowa dotrzymał, a teraz jego tezy powtarzają inni ludzie władzy.
Generał Wiktor Sobolew, który zasiada w komisji obrony Dumy państwowej Rosji, zabrał głos na temat Grupy Wagnera i jej przyszłości. Widzi jedną tylko drogę, na którą nie chciał się zgodzić Jewgienij Prigożyn i przed którą chronił swoich ludzi. Najemnicy będą musieli podpisać kontrakt z Ministerstwem Obrony Narodowej Rosji.
Grupa Wagnera to nielegalna formacja zbrojna - ocenił gen. Sobolew.
Prigożyn na takie idee reagował agresywnie, bo wiedział, że to oznacza jedno: podporządkowanie jednostki Siergiejowi Szojgu oraz generałom, których tak bardzo nienawidził. Za życia zapewniał, że zgody na taki ruch nie ma. Dziś wagnerowcy nie mają wyjścia. Albo zegną karki, albo wrócą do cywila. A tam może czekać ich mobilizacja.
I tak trafią do armii, ale już na zupełnie nowych zasadach. I nie będą mogli liczyć na przychylność dowódców, dla których nawet na ukraińskim froncie byli problemem. Dobrze wyposażeni, skuteczni na polu walki, zdyscyplinowani i pewni siebie. Tego im "towarzysze" broni nie zapomną. Niezależnie od wsparcia zwykłych Rosjan.
Nie powinno być w państwie uzbrojonych ludzi, którzy nie podlegają państwa. Ostatecznie doprowadziło to do buntu. Byliśmy o krok od wojny domowej - argumentował deputowany do rosyjskiej Dumy.
Wagnerowcy mogą więc podpisać umowę z MON, ale tylko w przypadku, gdy nie brali czynnego udziału w buncie. Władimir Putin i jego zausznicy szukają sposobu, jak przejąć kontrolę nad jednostkami i zasobami, które Grupa Wagnera zdobyła w Afryce. Wówczas już nic nie stanie na przeszkodzie, by się jej zwyczajnie pozbyć.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.