Dawid Manzheley został odnaleziony przez polską policję, która wyśledziła go w Brukseli - jeszcze zanim organizator seksparty stał się popularny. W 2017 roku brukselski sąd nie wydał jednak Manzheleya polskim organom ścigania. Powód? "Łamanie praworządności w Polsce", poinformował TVN24.
W dniu 22 czerwca 2017 wyrokiem Izby Oskarżeń Sądu Apelacyjnego w Brukseli odmówiono wykonania ENA na podstawie artykułu 4.5 belgijskiej ustawy - powiedziała w rozmowie z TVN24 rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Krakowie, sędzia Beata Górszczyk.
Czytaj także: Nagi skandal we Wrocławiu. Doszło do niego w aquaparku
Europejskie sądy mają postrzegać nasz kraj jako ten, w którym "nie przestrzega się praworządności". Potwierdza to także anonimowy oficer małopolskiej policji.
Przyczyną odmowy były wątpliwości dotyczące praworządności w Polsce - mówi funkcjnariusz w rozmowie z TVN24.
Manzheley jest poszukiwany za oszustwo, którego miał dokonać w 2008 roku. Miał udawać prawnika z Izraela. Na poczet swojej usługi miał wziąć 2,5 tys. złotych i... zniknąć. Wyemigrował do Brukseli.
Mężczyzna nie przyznaje się do winy. Twierdzi, że podawane informacje są kłamstwem. Uważa, że jest przez policję poszukiwany za oszustwo, ponieważ na jego imprezach widywano prawicowego polskiego polityka, który jest "jednym z liderów Ministerstwa Sprawiedliwości", podaje TVN24. Póki co jednak nie ma żadnych dowodów na informacje, o których mówi Manzheley.
To właśnie Manzheley zorganizował pod koniec listopada orgię, na której pojawił się węgierski europoseł József Szájer. Po tym, jak wybuchł skandal, o którym mówił cały świat, Szájer złożył rezygnację z mandatu europosła.
