O tym, że Władimir Putin korzysta z pomocy sobowtórów, mówi się od dawna. Rosyjski dyktator po pierwsze zbytnio się boi, a po drugie często podupada na zdrowiu, co sprawia że nie jest w stanie pokazywać się we wszystkich miejscach, które ma zaplanowane w swoim napiętym harmonogramie.
Oficjalnie żaden sobowtór Putina nie istnieje. Nieoficjalnie tak, choć praktycznie nikt, oprócz zaufanych urzędników dyktatora, nie ma na ten temat informacji. Poza jednym wyjątkiem - donosi profil General SVR, którego autorzy twierdzą, że są byłymi agentami i mają swoje źródła na Kremlu.
Tylko on wie, jaka jest prawda
Jedynym wybrańcem, który oprócz wysokich rangą urzędników, ma wiedzieć o sobowtórach Putina, według General SVR jest Aleksandr Łukaszenka. Problem w tym, że białoruski dyktator nie umie zbytnio udawać i daje po sobie poznać, kiedy nie ma do czynienia z "oryginalnym" Putinem.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ta dziwna przyjaźń, chcąc nie chcąc, przybiera barwne formy, gdy Putin przed kamerami i podczas wspólnych oficjalnych wystąpień przekazuje pałeczkę sobowtórowi. Łukaszenka nie jest najlepszym aktorem, więc w obecności sobowtóra prezydenta Rosji gra przedstawienie według własnego uznania. Dlatego wczorajsza wizyta Łukaszenki i sobowtóra Putina w Soborze Spaso-Preobrażeńskim wyglądała na wypełnienie obowiązku ze strony Aleksandra Grigoriewicza - można przeczytać na profilu General SVR w mediach społecznościowych.
Pod koniec lipca rosyjski przywódca miał się pojawić w Dagestanie, gdzie robił sobie selfie z miejscowymi. Jednak zdaniem niektórych to był właśnie sobowtór Putina, gdyż on sam nie podchodziłby do napotkanych na ulicy ludzi bez obaw. Do tego mężczyzna w Dagestanie nic nie mówił, a według obliczeń był znacznie wyższy od Putina, który mierzy zaledwie 165 cm wzrostu.
Czytaj także: Spojrzeli na stopy Putina. Wtedy wszystko się wydało
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.