1 listopada w Nowy Sadzie doszło do zawalenia się części ściany dworca kolejowego. W wyniku zdarzenia zginęło aż 14 osób, kilka kolejnych zostało rannych. Początkowo informowano o zidentyfikowaniu siedmiu ofiar, w kolejnych godzinach potwierdzano tożsamość kolejnych. W piątek w nocy akcja ratunkowa została przerwana.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dwie dziewczynki ofiarami tragedii w Serbii
Jak podaje Serbski Telegraf, wśród ofiar są dwie małe dziewczynki - 9-letnia Valentina i 6-letnia Sara. Razem z nimi zginął dziadek, 53-letni Dorde. Ciotka dziewczynki opublikowała w mediach społecznościowych klepsydrę, w której poinformowano o śmierci dziewczynek i dacie pogrzebu - 5 listopada. Ojciec dziewczynek opowiedział w rozmowie z "Serbskim Telegrafem", jak dowiedział się o śmierci dzieci.
Żona zadzwoniła do mnie i powiedziała, że zawaliła się część, w której czekały na autobus. Dzwoniłem do ojca na telefon, ale nie odebrał. Potem sto razy dzwoniłem do starszej córki Valentiny, ale ona również nie odbierała. Od razu pojechaliśmy do Nowego Sadu. Wysyłali nas od jednego szpitala do drugiego, żeby ich odnaleźć, ale nie mogliśmy, a one już były martwe. Dopiero o wpół do drugiej w nocy dowiedzieliśmy się, że zmarły – możecie sobie wyobrazić tę niepewność - opisał mężczyzna.
Władze Nowego Sadu ogłosiły w związku z tragedią trzydniową żałobę. Pod dworcem, gdzie doszło do tragedii, gromadzą się ludzie, palą znicze, składają kwiaty. Dworzec otwarto w lipcu bieżącego roku po generalnym remoncie, za który odpowiadało chińskie konsorcjum CRIC&CCCC). Koleje państwowe Serbii ogłosiły w piątek, że zawalona część dachu nie była przedmiotem ostatnich prac rekonstrukcyjnych. Prezydent Serbii Aleksandar Vuczić zapowiedział, że "oczekuje pociągnięcia do odpowiedzialności zarówno karnej, jak i politycznej" wszystkich odpowiadających za doprowadzenie do tragedii.