Ho Van Lang już w wieku 4 lat trafił do dżungli. Jego ojciec chciał schronić go tam przed toczącą się wojną w Wietnamie. Wcześniej przeżył prawdziwy dramat, gdyż jedna z bomb amerykańskiego wojska zabiła jego mamę oraz dwójkę rodzeństwa.
Wojna się skończyła, a Ho Van Lang dalej mieszkał w dżungli w Wietnamie. W 2007 roku myśliwi po raz pierwszy natrafili na jego ślad. Wtedy jeszcze wychudzony Lang zdołał uciec służbom.
Według relacji angielskich mediów, Ho Van przetrwał w dziczy, żyjąc na owocach, manioku z lasu oraz sadząc kukurydzę. Żywił się także mięsem jaszczurek, węży i małp.
Wrócił do wioski z powodu ojca
Kontakt ze społeczeństwem wietnamskim nawiązał w 2013 roku, gdy ciężko chory był jego ojciec. Powrót do życia w cywilizacji przebiegał jednak bardzo źle. Mówił pojedyncze słowa, przygniatał go gwar i zgiełk. Szybko postanowił wrócić do lasu, w którym czuł się zdecydowanie bardziej komfortowo.
Lang wrócił do swojego dawnego domu w lipcu 2016 roku. Pięć lat później zmarł, w wielu 52 lat na raka wątroby.
Przykro mi, że odchodzi, ale dla mnie jego odejście jest także wyzwoleniem, ponieważ wiem, że cierpiał w ostatnich miesiącach. Był wspaniałym człowiekiem, nie da się o nim zapomnieć, będę za nim tęsknił codziennie - powiedział jego przyjaciel Alvaro Cerezo.