51-letni mieszkaniec Bydgoszczy 18 maja wyszedł z domu i wyruszył w nieznanym kierunku. Jak informowała jego rodzina, nie powiedział, gdzie i w jakim celu jedzie. Miał ze sobą telefon, ale był wyłączony. Bliscy zgłosili sprawę na policję, która zaczęła poszukiwania. Niestety początkowo nie dawały one żadnych rezultatów.
Przełom w sprawie nastąpił 27 maja. Wówczas słupscy strażacy otrzymali zawiadomienie o pożarze w kompleksie domków letniskowych w miejscowości Rowy. Kiedy straż pożarna dotarła na miejsce, okazało się, że pożarem objęte są dwa drewniane domy letniskowe. Strażacy w trakcie działań wynieśli z płonących obiektów 4 rozszczelnione wskutek pożaru butle gazowe.
Wyłowiono ciało 51-letniego mężczyzny
Jak informuje "Gazeta Wyborcza", początkowo pojawiła się wersja mówiąca o wybuchu gazu w jednym z domków. Ale mieszkający w sąsiedztwie twierdzą, że nie słyszeli huku, a obudziły ich dopiero syreny wozów strażackich. Widziano tam też mężczyznę, który pospiesznie oddalił się z miejsca zdarzenia.
Nieopodal ośrodka stał samochód z bydgoską rejestracją, podobny do tego, który należał do zaginionego 51-latka. Po pożarze w ośrodku wypoczynkowym strażacy nieopodal miejscowości Rowy wyłowili ciało 51-letniego mężczyzny. Przeprowadzono sekcję zwłok, która potwierdziła, że jest to poszukiwany właściciel baru z Bydgoszczy.
Według ustaleń mężczyzna dzień wcześniej przebywał w ośrodku, gdzie doszło do pożaru. Policja nie poinformowała, czy może to mieć jakąś styczność ze śmiercią poszukiwanego 51-latka.
Na miejscu był prokurator i dokonano oględzin. Nie mamy jeszcze opinii, czy do śmierci mężczyzny mógł się przyczynić ktoś trzeci - informuje prokurator Magdalena Gadoś z Prokuratury Rejonowej w Słupsku.
Mężczyzna był policjantem i właścicielem baru
Jak podała wyborcza.pl, Bydgoszcz, 51-letni bydgoszczanin to były policjant, a ostatnio właściciel zdobywającego popularność małego grill baru Karkówa u Brodacza.