Do tragedii doszło 5 kwietnia po południu we włoskim regionie Trentino. 26-letni Andrea Papi wyszedł pobiegać na świeżym powietrzu i już nie wrócił. Po kilku godzinach nieobecności jego zmartwieni bliscy zawiadomili policję.
Niedźwiedzica zabiła 26-latka
Poszukiwania trwały przez całą noc. W czwartek we wczesnych godzinach porannych ratownicy górscy natknęli się na ciało mężczyzny. Obrażenia wskazywały na atak niedźwiedzia.
Niedźwiedź został wkrótce zidentyfikowany jako 17-letnia samica JJ4, a władze wydały nakaz uśpienia. Zwierzę schwytano, ale zamiast je zabić, przewieziono je do centrum dzikiej przyrody.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Los niedźwiedzicy nie został jeszcze rozstrzygnięty. Ponieważ niedźwiedzie we Włoszech są pod ochroną, na uśpienie samicy musi się zgodzić sąd. Lokalne władze bardzo na to nalegają.
Chcielibyśmy zabić niedźwiedzia na miejscu – powiedział na konferencji prasowej gubernator prowincji Maurizio Fugatti.
Rodzice JJ4 zostali sprowadzeni do północnych Włoch ze Słowenii w ramach europejskiego projektu ochrony przyrody "Life Ursus". Niedźwiedzica była od dłuższego czasu agresywna. W 2020 roku raniła ojca i syna, którzy wędrowali po górach. Po zabiciu 26-latka zniszczyła kamery, których używano do jej śledzenia.
Samica miała trzy młode. Dwa z nich również zostały schwytane, ale później je wypuszczono. Szef ochrony ludności w Trentino zapewnił opinię publiczną, że niedźwiedzie nie stanowią zagrożenia dla ludzi. Lokalni urzędnicy powiedzieli, że wszystkie trzy młode miały około dwóch lat i były na etapie odstawiania od mleka matki.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.