Dwumetrowe chwasty, a wśród nich dwa materace z czerwonymi plamami. Oprócz tego: kilkanaście brudnych dywanów, ekran telewizora i klatka dla zwierząt. Ogród domu, w którym mieszkają Polacy, służy po prostu jako wysypisko śmieci.
Oprócz naszych rodaków w bloku w Emmerich w Nadrenii Północnej-Westfalii swoje kwatery mają także obywatele Rumunii oraz pozostali imigranci zarobkowi z krajów Europy Wschodniej. To miasto położone tuż przy granicy z Holandią. Migranci codziennie jeżdżą tam do pracy.
Migranci żyją w koszmarnych warunkach. Śmieci, szczury i karaluchy
Pracownicy często mieszkają po kilka osób w jednym mieszkaniu. W Holandii brakuje bowiem przystępnych cenowo mieszkań. Agencje pracy tymczasowej wykupują całe bloki w Niemczech, aby wynająć je osobom poszukującym zatrudnienia.
Holandia zarabia pieniądze, a my zostajemy z problemami – ocenia burmistrz Emmerich Peter Hinze.
Z danych miejskich wynika, że w liczącym 30 tys. obywateli przygranicznym miasteczku, co dziesiąta osoba pochodzi z Polski lub Rumunii. Warto zaznaczyć, że część przyjezdnych nie decyduje się na legalizację swojego pobytu.
Mieszkańcy narzekają, że migranci śmiecą na ulicach, spożywają alkohol w nadmiernych ilościach i często organizują grille. Pojawiają się jednak także obawy o warunki, w których żyją przyjezdni.
Mieszkają w domach, w których nie chce się nawet umierać. Agencje pracy tymczasowej kupują najtańsze bloki, które często mają poważne wady, i prawie ich nie remontują – zaznacza burmistrz.
Peter Hinze opisuje, że zna przypadki domów z karaluchami i szczurami, gdzie na jednym piętrze mieszka nawet 8 osób. Nie ma w nich mebli, a jednym ogrzewaniem ma być piecyk. Zimą migranci muszą więc siedzieć w łóżkach pod kocami.
Widzieliśmy sytuacje, w których sześć osób spało w jednym pokoju, płacąc czynsz w wysokości prawie 400 euro (ok. 1900 zł – przyp. red.) za osobę – opisuje mieszkaniec dzielnicy Borken.
Podczas policyjnego nalotu na jeden z takich domów natrafiono na przypadek, w którym 40 osób dzieliło jeden prysznic. Budynek był cały pokryty pleśnią, a w środku znaleziono karaluchy i gnijącą głowę świni. W środku mieszkali Rumuni, nie znający języka niemieckiego.
"Musimy powstrzymać wyzysk migrantów z Europy Wschodniej"
Koordynator niemieckiej organizacji Arbeit und Leben Pagonis Pagonakis zaznacza, że w Holandii potrzebne są zmiany systemowe. Podkreśla, że musi zmienić się także postrzeganie migrantów zarobkowych.
Obywatele Europy Wschodniej nie są traktowani jak prawdziwi ludzie, ale jako środki produkcji. To musi się skończyć. Holandia musi wziąć na siebie odpowiedzialność – mówi.
Wtóruje mu burmistrz Emmerich. – Razem musimy powstrzymać wyzysk pracowników migrujących. Problemy są po niemieckiej stronie granicy, ale ich rozwiązanie tak naprawdę zależy od Holandii – podsumowuje Hinze.
Czytaj także: Niemcy. Pożar i eksplozja polskiej ciężarówki
Obejrzyj także: Monachium: niemiecka policja w akcji