Praca na dwóch etatach, prośba do starszych nauczycieli by zgodzili się dorabiać na emeryturze albo delegowanie nauczycieli przedmiotowych przez dyrektorów do innych placówek.
Krakowscy dyrektorzy szkół podstawowych opowiadają, jak próbują radzić sobie z zapaścią w polskich szkołach i brakami kadrowymi przed nowym rokiem.
Czytaj także: Pytanie o 300+. Czarnek grzmi. "Nie mają prawa"
Portal Dealerzy Wiedzy, który zbiera dane o nauczycielskich wakatach we wszystkich regionach podaje, że obecnie w kraju brakuje ok. 18 tys. nauczycieli, w tym w samej Małopolsce – 2,5 tys., a w Krakowie aż 1075.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W jednej ze szkół podstawowych z oddziałami integracyjnymi w stolicy Małopolski odeszło aż dziesięciu nauczycieli przedmiotowych i jak przyznaje dyrektorka placówki, rozmowy z kandydatami prowadził przez całe wakacje.
Z bólem udało się zebrać komplet. Wczoraj zatrudniliśmy anglistkę. Po rękach ją całowaliśmy, że będzie u nas pracować - mówiła dyrektorka cytowana przez Gazetę Wyborczą.
A inny z dyrektorów dodał, że dyrektorzy dzwonią do siebie nawzajem, podpytując czy nie "wypożyczyłby" swoich nauczycieli przedmiotowych choćby na kilka godzin. Jedna z dyrektorek wprost przyznaje, że będzie ratować się zastępstwami, bo choć początek roku szkolnego za pasem wciąż brakuje jej nauczyciela hiszpańskiego, logopedy czy pani od świetlicy.
Związek Nauczycielstwa Polskiego zapowiada, że będzie sprawdzał, czy w związku z brakami kadrowymi w szkołach realizowana jest podstawa programowa. Jednak jak przekonuje minister edukacji i nauki, Przemysław Czarnek problemu nie ma i jest to normalny ruch kadrowy.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.