Bulwersująca historia ujrzała światło dzienne w środę, ale wydarzyła się w niedzielę 2 stycznia. W warszawskim Wilanowie tuż po godzinie 23. przechodnie znaleźli nieprzytomną kobietę, na której leżało płaczące niemowlę. Policję wezwał 39-latek.
Mężczyzna oświadczył, że wysiadł z taksówki przy ulicy Jałtańskiej i usłyszał płacz niemowlaka. Kiedy zlokalizował dziecko, okazało się, że leży ono na brzuchu nieprzytomnej kobiety. Maluch ubrany był w zimowy kombinezon, ale nie miał okrycia głowy. Wózek znajdował się w odległości około 10 m od kobiety leżącej na skraju ulicy, tuż przy chodniku, pomiędzy dwoma samochodami osobowymi. Dziecko głośno płakało, a z kobietą nie było żadnego kontaktu - relacjonuje policja.
Czytaj też: 7-latka sama w Tatrach. Rodzice niewzruszeni
39-latek wziął na ręce dziecko i sprawdził, czy kobieta oddycha. "Jej oddech świadczył o wszystkim": nieprzytomna była kompletnie pijana. 33-latkę i dziecko zbadała załoga wezwanej przez policję karetki. Na ciele malucha nie wykryto żadnych obrażeń, siniaków ani otarć, życiu i zdrowiu kobiety również nic nie zagrażało.
Obudzona 33-latka mówiła bełkotliwie po ukraińsku, kontakt z nią był ograniczony i nie miała przy sobie żadnych dokumentów. W pewnym momencie zadzwonił do niej telefon, którego nie potrafiła odebrać. Zrobili to policjanci. Dzwoniła matka dziecka, która dwie godziny wcześniej pozwoliła siostrze swojego partnera na wyjście z niemowlęciem na spacer i od tego czasu nie miała z nią kontaktu.
Czytaj też: Posłow nie dotknie Polski Ład. Tak to zrobili
Mundurowi polecili jej przyjść i zaopiekować się dzieckiem, ale nie przypuszczali, że 31-letnia matka i jej o 3 lata starszy panter również byli nietrzeźwi. Badanie wykazało, że kobieta miała około jednego promila w organizmie, a ojciec dziecka o pół promila więcej. Rekordzistką była jednak 33-letnia ciocia dziecka. W okienku alkotestu wyświetliła się wartość, wskazująca obecność około 3 promili alkoholu w jej organizmie - informują policjanci.
Czytaj też: Strażacy są wściekli. Przez Polski Ład
Rodzice dziecka wyjaśnili, że zorganizowali świąteczne spotkanie w wynajmowanym przez siebie mieszkaniu, w czasie którego ciotka malucha zapragnęła wyjść z nim na krótki spacer i zniknęła bez śladu. 31-latka i jej partner są obywatelami Ukrainy i nie mieli w Warszawie nikogo, kto mógłby zająć się dzieckiem. W związku z tym maluch trafił pod opiekę pracowników Interwencyjnego Ośrodka Preadopcyjnego.
Ciotka dziecka trafiła do aresztu, po wytrzeźwieniu usłyszała zarzut narażenia go na śmierć lub ciężki uszczerbek na zdrowiu. Grozi jej za to 5 lat więzienia. O losie nieodpowiedzialnych rodziców zadecyduje sąd rodzinny, o czym poinformował rzecznik Komendy Rejonowej Policji Warszawa II podkom. Robert Koniuszy
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.