Syn Piotra Jaroszewicza podczas środowego przesłuchania potwierdził, że jego ojciec pracował nad książką. Jan Jaroszewicz wyznał, że ojciec zgromadził wiele istotnych notatek i dokumentów, które po jego śmierci zniknęły z domu.
Zabójstwo Piotra Jaroszewicza
Jedyne, co zostało z rękopisów, to rękopis pierwszej książki, który był schowany w piwnicy, w pudełku. Potem został przekazany prokuraturze - zeznał.
Czytaj także: Kaczyński uderzył pięścią w stół. Chodzi o strzelaninę u Opozdów
Książka, nad którą pracował Jaroszewicz miała być drugim wydaniem "Przerywam milczenie". Syn Jaroszewicza twierdzi, że nie wie co stało się ze zgromadzonym materiałem. Wszystkie dokumenty miały się znajdować w gabinecie u byłego premiera.
Czytaj także: Fani będą załamani. Janusz Gajos "zrobił to dla żony"
Wcześniej zeznania składał starszy syn Piotra Jaroszewicza - Andrzej. Wysnuł teorię, że zabójcom premiera i jego żony, zależało na przejęciu rękopisu książki, w które mogło być zawartych wiele niewygodnych dla władzy informacji. To miałoby tłumaczyć, dlaczego dokumenty zniknęły zaraz po zamordowaniu Jaroszewicza.
Do zabójstwa premiera Piotra Jaroszewicza i jego żony Alicji doszło w nocy z 31 sierpnia na 1 września 1992 roku. Sprawcy włamali się do domu ofiar w niewyjaśniony dotąd sposób i zaatakowali małżeństwo. Jaroszewiczowie byli przez wiele godzin torturowani. Piotr Jaroszewicz został nad ranem uduszony, natomiast Alicja zastrzelona z broni męża.
Policja nigdy nie złapała sprawców i nie wyjaśniła w jaki sposób mordercy dostali się do pilnie strzeżonego domu premiera. Od początku zakładano, że zbrodnia ma motyw rabunkowy, ale z domu nie zniknęły najcenniejsze przedmioty, biżuteria czy pieniądze. Pierwszy proces zakończył się w 2000 roku i uniewinniono podejrzanych. W 2019 roku wznowiono postępowanie, na ławie oskarżonych zasiedli Roberta S., Marcina B. i Dariusza S., którzy wspólnie mieli zabić
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.