Po trwających dwa lata restrykcjach w Niemczech przywrócono pozwolenie na zabawę sylwestrową i użycie fajerwerków. To nie skończyło się dobrze. Policja odnotowała dziesiątki ataków i wypadków.
Trudna noc w Berlinie
Tylko w Berlinie zanotowano ponad 1700 wyjazdów do akcji — przekazuje Deutsche Welle. Jest to o ponad 700 więcej niż w ubiegłym roku.
Wśród poszkodowanych są także ratownicy. Piętnastu jest rannych, a jeden trafił do szpitala. Łącznie w Berlinie odnotowano aż 38 ataków na ratowników. W ich stronę rzucano petardy i skrzynki z piwem. Cztery pojazdy nie nadają się do dalszego użytkowania.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nawet doświadczeni strażacy byli zszokowani agresją i gotowością do przemocy częściowo zamaskowanych grup - podała na Twitterze berlińska straż pożarna.
W dzielnicy Lichtenrade mężczyźni rzucali w kierunku strażaków kamieniami i żelaznymi prętami. Interweniowała policja, która musiała także chronić strażaków gaszących pożar w tamtym miejscu. W dzielnicy Neukoelln podpalono autobus wycieczkowy, a strażaków musiała chronić policja.
Odnotowano także ataki na autobusy komunikacji miejskiej. W innych częściach Niemiec dochodziło do podobnych incydentów, ale już na mniejszą skalę. W Essen strażacy zostali zaatakowani petardami podczas gaszenia pożaru. Akcja została przerwana, a trzech strażaków zostało rannych. Pożar ugaszono dopiero po interwencji policji.
W związku z tymi atakami Związek Zawodowy Policji w Berlinie (GdP) wezwał do wprowadzenia szerokiego zakazu używania petard. "To musi się skończyć. Zakaz sprzedaży materiałów pirotechnicznych jest potrzebny wszystkim tym, którzy nie obchodzą się z pirotechniką profesjonalnie i odpowiedzialnie" - powiedział szef berlińskiego regionu GdP Stephan Weh.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.