Zabytkowy pałac z czasów przedwojennych w Renicach od ponad 70 lat pełni funkcję placówki wychowawczej. W środku funkcjonuje internat z zespołem szkół, które podlegają Ministerstwu Nauki i Edukacji. Trafiają tu chłopcy w wieku od 12 do 18 lat.
Przemoc w ośrodku wychowawczym w Renicach
Już przed kilkoma laty do opinii publicznej zaczęły docierać doniesienia o nadużyciach, do jakich miało dochodzić w ośrodku. Opublikowany w czwartek reportaż Wirtualnej Polski pokazuje, że nic od tego czasu się nie zmieniło.
Jednym z bohaterów materiału jest 16-letni Adrian. Chłopak tak bardzo chciał wydostać się z ośrodka w Renicach, że podczas ucieczki spadł z najwyższej kondygnacji pałacu i połamał sobie kręgosłup. Ma dwie blaszki, dwie szyny i osiem śrub w plecach.
Sąd rodzinny zdecydował, że syn ma się zresocjalizować w zamkniętym ośrodku wychowawczym w Renicach. Wierzyłam, że mają tam specjalistyczną kadrę, która umie pracować z trudną młodzieżą i mu pomoże. A tu co? Dałam im pod opiekę sprawne dziecko, a oddali mi je na wózku! Lekarze mówią, że Adi już nigdy nie będzie chodził - powiedziała mama Adriana w rozmowie z WP.
Bliscy Adriana skierowali do prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa. 29 czerwca sprawę umorzono.
Czyli nikt nie poniesie odpowiedzialności za to, że mój syn jest na wózku? Nie był pod niczyją opieką w Renicach? - pyta zdruzgotana pani Justyna.
Bili i wykręcali jądra
Adrian dobrze się uczył, miał jedynie problemy z zachowaniem. Wspomina, jak jeden z wychowawców w ośrodku, zwany Psychiatrykiem, wykręcał mu jądra i bił w genitalia za... przeklinanie. Pan D. z kolei uderzał pięścią w głowę, a pani M. robiła chłocom "kokosy".
Do przemocy na linii wychowawcy-podopieczni dochodzi w Renicach od lat. "Przychodzi rodzic i mi mówi […], że jak chłopak będzie niegrzeczny, to mam konkretnie mu wpierdzielić. Tak mi powiedziała matka!" - mówi wychowawca na nagraniu ujawnionym przez jednego z rodziców.
Czytaj także: Wstrząsające ustalenia śledczych. W żołądku Marcelka znaleziono pety i karmę dla szczurów
Kubie przypalono plecy. "To zmiany dermatologiczne"
Czasami nawet gorsi od wychowawców byli rówieśnicy. Najgorsi z nich gnębili, wykorzystywali i wysługiwali się słabszymi. Wychowawcy udawali, że tego nie widzą.
Piekło w ośrodku w Renicach przeszedł także Kuba. Chłopak trafił tam, gdy miał 15 lat. Od tego momentu był bity niemal codziennie. Starsi kazali mu pić mieszankę Domestosa z proszkiem do prania, a potem wymiotować. Kuba był przypalany papierosami i rozgrzanymi gwoźdźmi. Matka usłyszała od dyrektora MOW, że to "zmiany dermatologiczne".
Kilka dni później, jak syn był już w domu, poszliśmy do dermatologa i on potwierdził, że to ślady pooparzeniowe. Wysłałam do ośrodka zaświadczenie lekarskie, a dyrekcja stwierdziła, że je podrobiłam. I że Kuba zrobił to sobie poza ośrodkiem - powiedziała reporterce WP mama Kubyl Ewa.
Piętno na całe życie
21-letni dziś Krystian miał 14 lat, kiedy przydzielono go do Renic. Był w kilkunastu ośrodkach, ale ten pod Szczecinem wspomina najgorzej. Chłopak żałuje, że zamiast do Renic nie trafił do poprawczaka.
Renice to była masakra. Wychowawcy bili nas pałką teleskopową, metalową latarką, kijem bejsbolowym, kijem od szczotki. Jeden wysadził wychowankowi taką petardę z pięści, że odbił mu sygnet na czole - powiedział w rozmowie z WP.
Reporterka Wirtualnej Polski zapytała Jerzego Sołtysiaka, Zachodniopomorskiego Wicekuratora Oświaty w Szczecinie, czy docierają do niego sygnały o przemocy w MOW w Renicach.
Docierają. Również te dotyczące przemocy na linii wychowawca – wychowanek. MOW-em w Renicach interesuje się Najwyższa Izba Kontroli, posłowie różnych opcji, Rzecznik Praw Dziecka, prokuratura, policja, ministerstwo, Ośrodek Rozwoju Edukacji. Ślą pisma i zapytania.
Jak na razie jednak nadal nie widać efektów tych działań.
Mamy 2021 rok, walczymy o prawa karpia kupowanego w markecie. Tymczasem w ośrodku w Renicach nasze dzieci są poddawane torturom. I nie mają znikąd pomocy — skwitował ojciec jednego z wychowanków.
Czy coś się w końcu zmieni?
Są już pierwsze reakcje na wstrząsający reportaż WP. Europosłanka PiS Beata Mazurek wezwała do reakcji ministra edukacji i nauki Przemysława Czarnka oraz Rzecznika Praw Dziecka Mikołaja Pawlaka.
Do tematu odniosła się także członkini podkomisji ds. zdrowia psychicznego, posłanka Elżbieta Płonka (PiS). "Ta placówka powinna zostać zamknięta. Potrzebne jest przeprowadzenie kontroli w takich ośrodkach w całej Polsce i naprawa systemowych błędów" — stwierdziła polityk.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.