3-latek utknął w wąskiej rurze kilka metrów pod ziemią. Był zanurzony po szyję w wodzie, wystraszony i płakał. Nie miał siły, by samodzielnie podciągnąć się na linie, zanurzając się coraz bardziej. Do środka nie mógł zmieścić się żaden ze strażaków-ratowników, ponieważ średnica otworu wynosiła mniej niż pół metra. Mama chłopca przed przyjazdem służb próbowała go wyciągnąć sama, jednak i jej się to nie udało.
Spuściła się do kanalizacji głową w dół. Uratowania dziecka podjęła się sierż. sztab. Agata Haluch-Willmann z komisariatu w Jasienicy. Policjantka miała na sobie uprząż, dodatkowo strażacy trzymali ją za nogi. Studzienka była tak wąska, że Haluch-Willmann na chwilę się w niej zaklinowała, jednak z pomocą strażaków wyswobodziła się, złapała małego Franka za rączki i wraz z nim została wyciągnięta na powierzchnię.
Czytaj też: Podjęto decyzję. "Wymazali" Tomasza Lisa
"Ciocia już idzie, nie bój się". W rozmowie z mediami policjantka wspomina, że w trakcie akcji tak uspokajała przestraszone dziecko. Uratowany 3-letni Franek nie miał żadnych widocznych obrażeń, ale został zabrany przez karetkę pogotowia do szpitala na obserwację. Zdaniem lekarzy jednak nic mu już nie grozi. Dramat rozegrał się na terenie Zespołu Szkolno-Przedszkolnego w Wieszczętach.
Matka chłopczyka, pod której opieką znajdowało się również drugie, 5-letnie dziecko, wyjaśniła, jak doszło do zdarzenia. Dzieci jak zwykle wybiegły z przedszkola, a po chwili starsze zaczęło krzyczeć do matki, że brat wpadł właśnie do studzienki. (...) Wszelkie okoliczności tego zdarzenia, a w szczególności ustalenie, czy studzienka była prawidłowo zabezpieczona, będzie przedmiotem postępowania prowadzonego przez policjantów z Wydziału Kryminalnego bielskiej komendy - informuje w komunikacie prasowym KWP w Katowicach.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.