Krzysztof Gogolewski od 12 lat pracował jako salowy na oddziale położniczym Poole Hospital w Dorset. Walczył na pierwszej linii frontu z pandemią. Był bardzo lubiany przez swoich współpracowników.
Walczył z pandemią na pierwszej linii frontu. Pożegnali go z honorami
W połowie lutego 63-letni mężczyzna zakaził się koronawirusem. Trafił do szpitala – tego samego, w którym pracował. Zaledwie kilka dni wcześniej otrzymał maila z zaproszeniem na szczepienie.
Niestety stan Polaka z godziny na godzinę się pogarszał. Lekarze nie byli w stanie mu pomóc. Krzysztof Gogolewski zmarł 16 lutego.
Lekarze, pielęgniarki i ratownicy medyczni utworzyli szpaler, gdy orszak pogrzebowy przejeżdżał koło szpitala. Dołączyło do nich około 500 przechodniów. Wszyscy oklaskiwali zasługi pracownika brytyjskiej służby zdrowia w walce z pandemią.
Krzysztof Gogolewski osierocił trójkę dzieci: córkę Martę oraz synów Dominika i Bartosza. Jego śmierć opłakiwała także żona Małgorzata. Rodzina zmarłego była wzruszona pożegnaniem, jakie przygotowali pracownicy szpitala.
Spodziewaliśmy się może dziesięciu osób przed szpitalem. To było niesamowite, zobaczyć tyle osób żegnających mojego ojca. Mama rozpłakała się, gdy ich wszystkich zobaczyła. To bardzo wiele dla nas znaczy – podkreśliła 35-letnia córka zmarłego Marta Saganowska, cytowana przez "Daily Mail".
Niestety nie wszyscy członkowie rodziny mogli dotrzeć na pogrzeb pana Krzysztofa. Zabrakło jego syna Bartosza, który mieszka w Kalifornii. – Niestety nie mógł z nami być, ale oglądał wszystko przez komunikator Zoom. Trzymałam w górze telefon, żeby mógł widzieć pogrzeb – dodała 35-latka.
O Krzysztofie Gogolewskim ciepło wypowiadają się także przedstawiciele szpitala. Dyrektor generalna placówki Debbie Fleming twierdzi, że był bardzo cenionym pracownikiem. Podkreśla, że "pozostawił po sobie pozytywne wspomnienia".
Składamy najszersze wyrazy współczucia członkom rodziny pana Gogolewskiego. Nasze myśli są z nimi – powiedziała.
Nie zdążył się zaszczepić. Planował już z żoną emeryturę w Polsce
Krzysztof Gogolewski otrzymał maila z zaproszeniem na szczepienie w tym samym tygodniu, w którym uzyskał pozytywny wynik testu na koronawirusa. Mógłby zapisać się na test w ciągu kilku dni.
Najprawdopodobniej złapał koronawirusa w pracy. Cały czas przebywał wśród ludzi, którzy mieli koronawirusa i musiał zdawać pozytywne testy w przezroczystych torbach do innych szpitali. Mój ojciec był niesamowitym człowiekiem i tęsknię za nim jak szalona. COVID-19 jest straszny i zabiera wielu dobrych ludzi z tego świata – podkreśliła córka Gogolewskiego.
Rodzina zmarłego Polaka przeniosła się do Wielkiej Brytanii w 2005 roku. Państwo Gogolewscy planowali za dwa lata przejść na emeryturę. Kupili nawet w Polsce dom znajdujący się tuż przy plaży.
Czytaj także: 64-latka urodziła. Chcieli zabrać jej dzieci
Obejrzyj także: Wyszli na spacer po plaży. Nie sądzili, że odkryją prawdziwy skarb
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.