23 maja samolot linii Ryanair miał przymusowe lądowanie w Mińsku pod pretekstem alarmu bombowego. W tym czasie na pokład weszły białoruskie służby specjalne i aresztowały opozycjonistę obecnej władzy - Romana Protasiewicza. Od tamtej pory mężczyzna jest przetrzymywany.
W głośnym wywiadzie dla białoruskiej telewizji publicznej Protasiewicz wyraził skruchę i zaprzeczył wszystkiemu, co głosił do tej pory. Skrytykował Polskę i Litwę, opozycję i kanał NEXTA. Ze skruchą przyznał, że współpracuje ze śledczymi.
Głos w sprawie wywiadu zabrał ojciec aktywisty. Zaapelował, by nie wierzyć w to, co mówi jego syn. Wierzy, że jest zastraszony i zmuszany do powiedzenia tego, z czym tak naprawdę się nie zgadza. Postawę Dmitrija Protasiewicza wsparła Swiatłana Cichanouska, która również była ofiarą represji ze strony władz Białorusi i musiała uciekać z kraju.
Znam mojego syna bardzo dobrze i wierzę, że nigdy nie powiedziałby takich rzeczy. Złamali go i zmusili do powiedzenia tego, co było im potrzebne. (...) Nikt nie powinien wierzyć w te słowa, ponieważ zostały wymuszone znęcaniem się i torturowaniem mojego syna - powiedział dla agencji AFP Dmitrij Protasiewicz.
Czytaj także: Prezydent podpisał ustawę. Nadchodzi nowy obowiązek
Trzeba zrozumieć, w jakich warunkach są ci ludzie. Na pewno padają ofiarą przemocy i są torturowani, dlatego nie powinniśmy wierzyć w żadne ich słowa, w tym słowa Romana Protasiewicza, ponieważ są oni zmuszani do tego, by tak mówić - przyznała Tichanouska, która sama była ofiarą białoruskiej represji.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.