Kradzieże katalizatorów to prawdziwa plaga. Przypadki opisywane przez policję świadczą o tym, że dla niektórych kradzieże okazały się dochodowym biznesem. Nic dziwnego, że złodzieje są coraz bardziej zuchwali.
W poniedziałek 20 marca policjanci przyłapali złodzieja katalizatorów na gorącym uczynku. Wszystko zaczęło się około 1 w nocy pod Górą Kalwarią. 38-letni mężczyzna wykręcał katalizator, ale nie robił tego sam. Pomagała mu 22-letnia kobieta.
Funkcjonariuszom udało się przyłapać złodzieja, ponieważ ten już od pewnego czasu był na celowniku policji. Ale mężczyzna nie zamierzał się poddać bez ''walki''.
Nasi "operacyjni" nakryli podejrzanego, jak wraz z kobietą wykręcili katalizator. Funkcjonariusze zatrzymali kobietę, jednak podejrzany zdołał odjechać samochodem – relacjonowała w rozmowie z ''Super Expressem'' Joanna Węgrzyniak z policji.
Tak rozpoczęła się obława, która miała swój finał dopiero w stolicy.
Nocny pościg ulicami Warszawy
Policjanci wezwali posiłki i ruszyli w pościg za złodziejem. 38-latek najwyraźniej uznał, że jego dacia nadaje się na samochód wyścigowy. Uciekał przed policją przez ponad godzinę.
Dopiero na Mokotowie mężczyzna uderzył w znak drogowy. To go zgubiło. Kolizja spowodowała, że 38-latek musiał porzucić swój samochód w okolicach Dworca Zachodniego. Mimo to nie zamierzał się poddać.
Jak przekazała Joanna Węgrzyniak, podejrzany ukrył się w zaroślach pobliskiego parku. Właśnie tam wpadł w ręce policji.
38-latek zakończył ucieczkę w areszcie, podobnie jak wspierająca go 22-latka. Jego szaleńczy rajd do Warszawy tylko opóźnił nieuniknione.