W północnej Norwegii doszło do niepokojącego incydentu, w wyniku którego z hodowli uciekło co najmniej 27 tys. łososi. Ryby te mogą stanowić poważne zagrożenie dla dzikich populacji, ponieważ są nosicielami chorób i pasożytów, które nie występują w naturalnym środowisku.
Rozszczelnienie klatki hodowlanej
Początkowo sądzono, że z zanurzonej w morzu klatki wydostało się jedynie 100 ryb. Jednak po dokładniejszym zbadaniu sytuacji okazało się, że rozszczelnienie boi podtrzymujących konstrukcję spowodowało całkowite zanurzenie klatki. W efekcie większość łososi zdołała uciec na wolność.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Vegard Oen Hatten z norweskiego Urzędu ds. Rybołówstwa w rozmowie z "VG" nie wykluczył, że konieczne będą połowy w celu wyłapania zbiegłych ryb. Władze sanitarne mają wydać odpowiedni nakaz.
Łososie hodowane w zanurzonych w morskiej wodzie klatkach często chorują i przenoszą choroby, które rzadko występują wśród dzikich ryb. Największym zagrożeniem dla naturalnych ekosystemów jest wesz morska, pasożyt powszechny wśród ryb hodowlanych.
Do incydentu doszło w hodowli należącej do koncernu Mowi, jednego z największych na świecie producentów ryb konsumpcyjnych. W 2023 r. firma odpowiadała za 20 proc. globalnych dostaw łososia atlantyckiego.