Podkomisja smoleńska miała skończyć raport końcowy z badania katastrofy z 10 kwietnia 2010 roku. Poinformował o tym portal "wPolityce", z kolei "Gazeta.pl" donosi, że dokument ma aż ok. 300 stron. Jak oceniają pracę grupy, na której czele stał Antonii Macierewicz bliscy poległych w katastrofie lotniczej? Okazuje się, że nie wiedzieli o przyjęciu raportu.
Nic nie wiem o tym, żebym została poinformowana. Nie mogę wykluczyć, że ktoś do mnie jakieś pismo przysłał, ale nie wiem tego, bo nie sprawdzałam ostatnio poczty papierowej. Nie umiem wykluczyć, że nic do mnie nie przyszło, natomiast pierwsze słyszę mówiąc szczerze. Nie mogę skomentować raportu, którego nie znam mówi Barbara Nowacka, córka Izabeli Jarugi-Nowackiej w rozmowie z "Onetem".
Czytaj także: Talibowie wściekli na USA. Amerykanie zgrali im na nosie
Jak donoszą media, dokument miał być gotowy parę miesięcy temu. Na drodze do jego publikacji stanęła oczywiście pandemia. Ostatecznie przyjęto raport 10 sierpnia i obeszło się to bez żadnego echa.
Obawiam się, że konkluzje będą na tyle możliwe, na ile możliwe jest badanie katastrofy samolotu bez samolotu. Wydaje mi się, że ten wrak jest kluczowym dowodem, jeśli nadal jest. Pamiętajmy, że od 11 i pół roku samolot niszczeje u Rosjan. Z pewnością będziemy ten raport dokładnie czytać i analizować, ewentualnie zgłaszać jakieś wątpliwości - mówi "Onetowi" Magdalena Merta, wdowa po wiceministrze kultur - Cieszę się, że prace dobiegły końca i wypracowano jakieś stanowisko. To zdejmuje z komisji odium nieudacznictwa, które na niej ciążyło, zważywszy na przedłużanie tych procedur badawczych. Prawdę mówiąc, z racji tego, że na bieżąco starałam się śledzić wszystkie ustalenia, nie sądzę, że to, co będzie zawarte w raporcie mnie zaskoczy - podsumowuje.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.