Choć McCannowie nie pojawili się na czuwaniu, przekazali specjalny list. Odczytał go wikariusz tamtejszej parafii ks. Tobert Gladstone. "Minęło 17 lat, odkąd odebrano nam Madeleine. Trudno nawet podać tę liczbę, nie kręcąc głowami z niedowierzaniem" - napisali rodzice zaginionej Brytyjki. Dodali, że choć teaz prowadza w miarę normalne życie, to nieobecność córki "nadal boli".
Wśród osób zebranych w kościele pojawiła się Julia Wendell, która utrzymuje, że jest zaginioną Madeleine McCann. Brytyjskie media, w których Polka określana jest "fałszywą Maddie", wskazują, że przybyła na czuwanie w towarzystwie swojego przyjaciela. Cały czas ściskała w dłoniach list, który miała nadzieję przekazać Kate i Gerry'emu McCannom.
Po zakończonym czuwaniu Julia Wendell w rozmowie z "Daily Mail" wyznała, że czuje się rozczarowana nieobecnością McCannów. Podkreśliła, że przyjechała do Wielkiej Brytanii specjalnie, żeby się z nimi spotkać i zadać im pytanie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jestem Madeleine McCann. Nigdy nie przestałam w to wierzyć i przyjechałam tutaj, ponieważ chcę poprosić Kate i Gerry'ego o zrobienie testu DNA. Nie zrobili nic, żeby udowodnić, że nie jestem ich córką. Nie, nie jestem szalona. Nie jestem kłamcą — powiedziała Wendell.
Julia Wendell utrzymuje, że jest zaginioną Maddie
O Juli Wendell zrobiło się głośno w lutym ubiegłego roku. W mediach społecznościowych przekonywała, że jest zaginioną Maddie McCann, prezentując dowody, które miały to potwierdzać. Jednak wyniki badań DNA wykazały, że nie może być zaginioną Brytyjką.
Ma polskie pochodzenie z domieszką litewskiego i rosyjskiego. Wyniki badań wskazują jednak, że na pewno jest Polką — informowała dr Fia Johansson, która opiekowała się Julią.
Po tym, jak zaczęły rozpisywać się o niej media na całym świecie Julia zderzyła się z ogromną falą hejtu. Kiedy pojawiły się groźby śmierci, dziewczyna wyznała, że żałuje swojej aktywności. "Jestem Madeleine McCann i udowodnię to" - przekonywała 3 maja.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.