Zdarzenia drogowe z udziałem wielkogabarytowych pojazdów powodują szczególne zagrożenie dla uczestników ruchu. Przekonuje o tym sytuacja zarejestrowana przez jednego z kierowców na autostradzie A4.
Czytaj także: Groźny wypadek w Świdniku. To cud, że wszyscy żyją
W okolicach węzła Kostomłoty kierowca autobusu zdecydował się na niebezpieczny manewr. Postanowił on wyprzedzić pojazd, jednocześnie wymuszając pierwszeństwo na samochodzie poruszającym się lewym pasem.
To była bardzo niebezpieczna brawura, która została nagrana przez kierowcę osobówki.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Z nagrania wynika, że było dosłownie o krok od wypadku. Samochód poruszający się lewym pasem został zmuszony do zjechania na pobocze - kierowca wrócił na lewy pas po zakończeniu manewru wyprzedzania przez prowadzącego autobus.
Ta niebezpieczna sytuacja wydarzyła się w miejscu, gdzie teoretycznie ruch powinien być uspokojony. W okolicach węzła Kostomłoty ustanowiono bowiem odcinkowy pomiar prędkości, na którym panuje ograniczenie do 110 km/h (w przypadku autobusów do 100 km/h). Jak widać, to rozwiązanie nie zawsze gwarantuje bezpieczeństwo na drodze.
Wina kierowcy autobusu jest bezsprzeczna. Krytyka także dla nagrywającego
Komentujący to nagranie nie kwestionują winy kierowcy autobusu, który zdecydował się na niebezpieczny manewr wyprzedzania. Zwracają jednak uwagę na zachowanie kierowcy samochodu osobowego, który - według ich opinii - miał wystarczająco dużo czasu, by zmniejszyć prędkość i nie doprowadzić do tak niebezpiecznej sytuacji.
Widzisz, że kierowca po prawej wykonuje niebezpieczny manewr, nie zwolnij nawet na chwilę... Ludzie zbytnio są przywiązani do posiadania racji, chyba, że z tyłu ktoś mu siedział na zderzaku.
Autobus zajechał, ale dlaczego nagrywający pchał się za wszelką cenę? - pyta komentujący.