Koszmar rozegrał się w 2011 roku. Wówczas 19-letnia dziewczyna zgłosiła się do ginekologa Jana K. i - zgodnie z jego zaleceniami - zdecydowała się na zabieg przecięcia błony dziewiczej. Miało jej to pomóc we współżyciu seksualnym.
Dał mi zastrzyk, poczułam się jak sparaliżowana, a on mnie zgwałcił - mówiła pacjentka w programie "Uwaga" TVN osiem lat po traumatycznych zdarzeniach.
Ginekolog zgwałcił pacjentkę. Tak zareagowała uczelnia, na której pracował
Po nagłośnieniu sprawy przez TVN, do akcji wkroczyła wrocławska prokuratura. Śledczy w niedługim czasie odnaleźli inną poszkodowaną, którą także skrzywdził Jan K. Pacjentka przyznała, że ginekolog molestował ją seksualnie i namawiał ją na seks.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jana K. zatrzymano w 2019 roku. Postawiono mu zarzuty. Nie przyznał się jednak do popełnienia zarzucanych czynów. 25 października 2023 roku zapadł sądowy wyrok. Mężczyznę uznano za winnego. Skazano go na dwa lata więzienia w zawieszeniu na cztery.
Czytaj więcej: Studniówka tylko dla bogaczy. Ceny jeżą włos na głowie
Ma także obowiązek zapłacić nawiązki: dla ofiary gwałtu w kwocie 35 tys. zł. oraz dla drugiej kobiety - w kwocie 10 tys. zł. Wyrok jest nieprawomocny. Można się spodziewać apelacji.
Jak pisze teraz "Gazeta Wyborcza", Jan K. oprócz prowadzenia prywatnej praktyki ginekologicznej, jeszcze do niedawna pracował też w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym i Uniwersytecie Medycznym we Wrocławiu. Ten pierwszy o zarzutach i wyroku dla lekarza dowiedział się z mediów i zaczął wyjaśniać sprawę. O szczegółach jednak nie informuje.
Uniwersytet Medyczny także pozyskał informację dopiero z mediów. Kiedy otrzymał potwierdzenie od sądu nt. skazania Jana K., to zdecydował o jego zawieszeniu, a co za tym idzie odsunięciu go od zajęć ze studentami. Jeśli wyrok się uprawomocni, władze placówki zapewniają, że rozwiążą z mężczyzną umowę o pracę.
Szpital, tak jak uniwersytet, nie dostał informacji z prokuratury ani o postawieniu zarzutów, ani o skierowaniu do sądu aktu oskarżenia. Cały czas więc Jan K. zarówno leczył pacjentów, jak i prowadził zajęcia ze studentami wrocławskiego Uniwersytetu Medycznego - czytamy na Wyborcza.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.