Rada miejsca Wałbrzycha podjęła decyzję ustanowieniu uchwały dot. obowiązkowych szczepień. Na jej mocy każdy mieszkaniec miasta lub osoba w nim pracująca powyżej 18 roku życia musi poddać się szczepieniu przeciwko COVID-19. Jedni cieszą się, bo dzięki temu widzą szybszy powrót do normalności, inni poczuli się zniewoleni.
Polscy antyszczepionkowcy nie oszczędzają w sieci prezydenta Wałbrzycha Romana Szełemeja. Pojawiły się głosy, że włodarze w ten sposób segregują mieszkańców. Nie obyło się bez porównań do nazizmu.
Inni z kolei idą w drugą stronę. Sugerują, że Szełemej ma żydowskie korzenie. Z racji tego, że jest lekarzem, nałożenie obowiązku szczepień ma przynieść jemu i jego rodzinie korzyści majątkowe.
Wyzwiska, groźby, czy życzenie śmierci. Większości komentarzy nie sposób cytować, antyszczepionkowcy nie tylko z Wałbrzycha są bezlitośni. "Gazeta Wyborcza" poprosiła prezydenta Szełemeja o komentarz. Sprawą zajmą się odpowiednie organy ścigania. Sam prezydent wspomina, że "nie przez takie rzeczy przeszedł już w Wałbrzychu".
Gdy hejt nie przyniósł oczekiwanego skutku, część odważnych sceptyków pandemii wyszła protestować na ulicę. Do ratusza w Wałbrzychu przyniesiono pismo w sprawie uchwały. Nikt go jednak nie przyjął, a protestujący byli najbardziej poruszeni faktem tego, że poproszono ich o nałożenie masek na twarz.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.