Obrzucali jej samochód śnieżkami. Kaja Godek wezwała policję
Po rozprawie ws. obrazy uczuć religijnych, przed budynkiem sądu rejonowego w Płocku Kaja Godek miała zostać zaatakowana przez osoby utożsamiające się z mniejszościami seksualnymi. Obrzucali jej samochód śnieżkami i zatarasowali wyjazd.
Sprawę ataku na działaczkę pro life bada teraz płocka policja. Jak poinformowali funkcjonariusze, na ten moment nikt jeszcze nie został zatrzymany.
Prowadzimy czynności wyjaśniające w sprawie wykroczeń. Chodzi o zakłócenie porządku publicznego polegającego na rzucaniu kulami śniegowymi w budynek sądu oraz w pojazd będący w ruchu. Czynności dotyczą również niezastosowania się do znaku drogowego. Nikt nie został zatrzymany - mówi, cyt. przez PAP, rzeczniczka płockiej policji mł. asp. Marta Lewandowska
Ma "głodową" emeryturę. Tak dorabia. "Żeby na święta coś zarobić"
Rozprawa sądowa, podczas której Kaja Godek była oskarżycielem posiłkowym, dotyczyła słynnej sprawy umieszczenia tęczowego symbolu, utożsamianego ze środowiskami LGBT, z Maryją. Cała sytuacja wywołała sporo emocji zarówno wśród przedstawicieli środowisk pro life, jak i wśród osób pro choice - ci drudzy tego dnia zgromadzeni byli przed budynkiem sądu.
Po opuszczeniu sali rozpraw Kaja Godek udała się w stronę samochodu, a następnie próbowała odjechać z parkingu. Zatarasowano jej jednak drogę i obrzucono śnieżkami. Kilka z nich trafiło także w gmach sądu.
Podczas samej rozprawy skandowane były kontrowersyjne hasła. M.in. "pedofile są w sutannach" czy "jesteśmy pedałami, nie pedofilami".