Wpis był anonimowy i pokazał, że w dzisiejszych czasach niewiele trzeba, aby oskarżyć kogoś w sieci i sprowadzić na niego hejt. Kobieta twierdziła, że organizując pogrzeb matki doświadczyła nieprzyjemności, a parafia "powinna nosić imię Matki Boskiej Pieniężnej". Wszystko przez aroganckie zachowanie księdza i kościelnej. Jak było naprawdę?
Oburzyła się organizując pogrzeb matki. "Parafia imienia Matki Boskiej Pieniężnej"
- Po prostu płakać mi się chce - tak na zarzuty odpowiedziała kościelna. Porozmawiał z nią portal natemat.pl. Kobieta zdradziła, że pracuje z księżmi od 15 lat, a w parafii odbywa się ponad 100 pogrzebów rocznie. - Pierwszy raz słyszę takie oszczerstwa. Wie pani, jakie pod tym wpisem były ohydne komentarze? Nie życzę tego najgorszemu wrogowi - dodała.
Kościelna o internetowych oskarżeniach dowiedziała się od koleżanki. W jednym z komentarzy pojawiło się nawet jej nazwisko, co umożliwiało dotarcie do niej. - Mam 60 lat, jestem daleka od internetu i jestem w szoku, że mnie to spotkało. Nie mogę się opanować, od trzech dni nie śpię - zdradziła współpracownica parafii w rozmowie z natemat.pl.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Sprawa najprawdopodobniej będzie mieć ciąg dalszy. Kościelna zapowiedziała bowiem, że nie zamierza biernie patrzeć na hejt w sieci. Chce też, by inni mieli nauczkę. - Żeby ona, czy media, które skopiowały jej wpis, miały nauczkę, że takich rzeczy nie wolno robić nikomu - powiedziała.
Wpis dotyczył jednej z parafii w Bielsku-Białej. Jego autorka stwierdziła, że gdy przyszła do kościoła załatwić formalności związane z pogrzebem matki, została potraktowana arogancko i "bez jakiegokolwiek współczucia czy empatii".
Proboszcz w czasie załatwiania ze mną spraw pochówku zajmował się swoimi prywatnymi sprawami i odbierał prywatne telefony, traktując mnie bardzo zdawkowo i obojętnie - napisała kobieta, której wpis zniknął z sieci.
Kobieta nigdy wcześniej nie załatwiała formalności pogrzebowych, więc nie wiedziała, jak wysoka opłata należy się księdzu. Kilkukrotnie usłyszała "co łaska", nawet gdy poprosiła o podanie konkretnych widełek cenowych.
Ostatecznie wyłożyła na stół 350 zł, a na widok takiej kwoty kościelna miała "przewrócić oczami i prychnąć pod nosem".
"Boga w tym budynku nie ma" - stwierdziła kobieta, nazywając parafię imieniem "Matki Boskiej Pieniężnej".
Co na ten temat sądzi ksiądz proboszcz z opisywanej parafii?
Ten wpis poniżał i mnie, i panią kościelną. Jest to dla nas bardzo przykre, że można tak obrócić sytuację. Według mnie jest to pomówienie i oczernienie. Traktuję to jako niesprawiedliwe oskarżanie i zastanawiamy się, czy nie wejść na drogę sądową - powiedział portalowi natemat.pl.
Całe zdarzenie w kancelarii miało trwać 3 minuty, a autorka wpisu przedstawiła je, jakby wizyta zajęła jej pół godziny. Kościelna podkreśla przy tym, że w parafii "nie ma cennika", a wszelkie opłaty są "ofiarą". - Wyjęła pieniądze, włożyłam je do koperty, napisałam "dla księdza". I to był koniec rozmowy - podsumowała.
Mam taką zasadę, że nigdy nie mówię ceny. Jeśli ktoś pyta, mówię: "To jest ofiara. Jaką państwo złożą, taka będzie. Niezależnie od niej, wszystkie czynności związane z sakramentami zostaną udzielone". Jeśli ktoś dopytuje ile, mówimy, że zazwyczaj jest to 350 zł, w związku z pracą organisty, pani kościelnej, ministrantów - dodał z kolei ksiądz proboszcz.