Pani Małgorzata przyjechała na swój ślub ze Szwajcarii, gdzie ukończyła doktorat. Jej narzeczony Brett, obywatel USA, także przybył już do kraju swojej wybranki, ponieważ na początku sierpnia w Warszawie miała odbyć się wyjątkowa dla nich ceremonia. Ślub jednak stoi pod wielkim znakiem zapytania - podaje "Gazeta Wyborcza"
Ślub z obcokrajowcem. Niekończące się formalności
Para wyznaczyła datę uroczystości prawie rok temu. Jako że wstąpienie w związek małżeński Polki z obcokrajowcem wiąże się z wieloma formalnościami, narzeczeni od razu przeszli do przygotowań. Nie spodziewali się jednak, że proces będzie aż tak czasochłonny.
Skoro rok to za mało, by zdążyć z formalnościami w polskich instytucjach, warto o tym pisać, by inni zdążyli. Niech zaczną przygotowania dwa lata wcześniej, może tyle czasu wystarczy – mówi pani Małgorzata na łamach "Gazety Wyborczej".
Już w marcu para złożyła wniosek do sądu o zwolnienie Bretta z obowiązku ukazania zaświadczenia o zdolności prawnej. Aby zawrzeć związek małżeński w Polsce, taki dokument jest bowiem wymagany. Szkopuł w tym, że osoba bez obywatelstwa polskiego nie może uzyskać takiego zaświadczenia.
Sprawą zajmuje się VI wydział do spraw rodzinnych sądu rejonowego dla Warszawy-Śródmieścia. Minęły cztery miesiące, a orzeczenia w tej sprawie dalej nie ma. Nie pomogły nawet czterokrotne prośby o przyspieszenie postępowania.
Przesłuchanie... za dwie godziny
Pewnego dnia pani Małgorzata otrzymała maila o godzinie 12:30, w którym sąd wyznaczył przesłuchanie stron na 14:30. Pary nie było wtedy nawet w Polsce. Sąd na tę wiadomość zgodził się pójść im na rękę i przesunął termin... o godzinę. Warunkiem było jednak stawienie się wraz z tłumaczem przysięgłym.
W tym dniu przebywałam w Szwajcarii, mój narzeczony w Kalifornii, gdzie warszawskiej godzinie 12.30 odpowiada godzina 3.30 w nocy. Nie udało się nam zapewnić obecności tłumacza przysięgłego o tej porze - opowiada kobieta.
Żaden inny termin nie został wyznaczony, zostałam jedynie poinformowana, że pytania sąd wyśle więc pocztą. To sytuacja głęboko poniżająca dla nas obojga i naszych bliskich, którzy planują udział w ślubie, przyjazd do Polski ze Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i Szwajcarii - napisała pani Małgorzata w skardze złożonej prezesowi śródmiejskiego sądu.
"Okres czterech miesięcy nie może zostać uznany za zbyt długi"
"Gazeta Wyborcza" zwróciła się do sądu z pytaniem, skąd bierze się tak długi czas oczekiwania na orzeczenie. Sąd tłumaczył, że w przypadku ślubu z obcokrajowcem niezbędne jest orzekanie na podstawie obcego prawa, o którego treść należy poprosić resort sprawiedliwości.
Następnie otrzymane przepisy muszą jeszcze zostać skierowane do tłumaczenia przez tłumacza przysięgłego. "W takiej sytuacji okres czterech miesięcy, jaki upłynął od wpływu wniosku, nie może zostać uznany za zbyt długi" – mówi sędzia Beata Adamczyk-Łabuda, rzecznik prasowa do spraw karnych, rodzinnych i nieletnich Sądu Okręgowego w Warszawie.
Ślub przez internet
Sprawa Małgorzaty i Bretta ma zostać rozpoznana nie wcześniej niż we wrześniu tego roku, czyli po wyznaczonej dacie ślubu. W obliczu tej sytuacji para jest skłonna sięgnąć po alternatywny plan - ślub przez aplikację Zoom.
Taka forma zawarcia związku małżeńskiego jest uznawana w Stanach Zjednoczonych. "Dostaliśmy już licencję, co zajęło kilka minut" – mówi kobieta. Dodaje, że jest jej przykro, że jej rodzimy kraj uniemożliwił jej ślub.
Śródmiejski sąd przekazał skargę pani Małgorzaty do sądu okręgowego. Organ ma zdecydować, czy w tym przypadku rzeczywiście doszło do przewlekłości postępowania.
Czytaj także: USA. Koniec moratorium na eksmisje zadłużonych lokatorów
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.