Gruzja była w tym roku świadkiem potężnych protestów. Próba wprowadzenia ustawy o agentach zagranicznych wywołała falę obywatelskiego sprzeciwu, a na ulice wyszły tysiące demonstrantów. Pod naciskiem obywateli projekt został wycofany.
Dlaczego ustawa budziła tak ogromne kontrowersje? Chodzi o finansowanie z zagranicy mediów i organizacji pozarządowych. Projekt zakładał, że te osoby lub organizacje, które otrzymywały takie wsparcie spoza Gruzji musiały być wpisywane do specjalnego rejestru "zagranicznych agentów wpływu".
Spotkało się to z ostrą krytyką na arenie międzynarodowej. Zarówno ze strony Unii Europejskiej, USA, międzynarodowych organizacji zajmujących się prawami człowieka, jak i ONZ. Rząd Irakliego Garibaszwiliego zdecydował o porzuceniu projektu. Ale nie wyrzuceniu go do kosza.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Miliardera zwrot ku Rosji?
Wydaje się, że Gruzja ma jednak kłopot z tym, czego sama chce. W ubiegłym roku kraj nie otrzymał statusu kandydata do Unii Europejskiej. Szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen poinformowała, że Gruzja zasługuje na europejską perspektywę, ale na status kandydata do UE jest dla niej za wcześnie. Premier Garibaszwili mówił wtedy o rozczarowaniu i przypominał wojny, jakie przetoczyły się przez państwo w 1992 i 2008 r.
Gruzją od 2012 r. rządzi partia Gruzińskie Marzenie. Jej twórcą jest Bidzina Iwaniszwili, miliarder, który studiował i doktoryzował się w Rosji oraz założył tam komercyjny bank. Stworzona przez niego partia zaczęła w ciągu ostatnich lat wykonywać dziwne ruchy, zbliżające ją bardziej do Rosji, niż do szeroko rozumianego Zachodu.
Mówiła o tym zastępczyni redaktorki naczelnej magazynu "Forbes Woman" i autorka newslettera o Kaukazie Płd agfilipiak.substack.com Agnieszka Filipiak. Dziennikarka od lat zajmuje się kwestiami Kaukazu. W rozmowie wskazuje, że Gruzińskie Marzenie chce się utrzymać u władzy, więc kieruje się ku autorytaryzmowi.
A tak się składa, że tu wzorcem jest Rosja. Od strony politycznej zbliżenia nie będzie, Rosja pozostaje okupantem i od czasu ataku w 2008 roku stosunki dyplomatyczne pozostają zerwane. Natomiast rośnie współpraca handlowa z Rosją, nie jest to dominujący partner, ale tempo wzrostu jest niepokojące, niepokojące dla opozycji, Transparency International i nas, komentatorów w Polsce. Trzeba pamiętać o tej subiektywnej ocenie mimo wszystko, bo Gruzin nie zawsze jest zbulwersowany taką wymiana handlową - mówi o2.pl Filipiak.
I dodaje, że "gdzieś tutaj należałoby też dostrzec prywatny interes Iwaniszwilego i jego ekipy". Przypomina również, że Gruzińskie Marzenie nie wycofało się z pomysłu o wprowadzeniu tzw. rejestru agentów zagranicznego wpływu. Odrzucony został projekt ustawy, która przeszła pierwsze czytanie, a drugi projekt schowano "do szuflady".
Ani razu partia nie powiedziała, że to był zły pomysł. Wręcz przeciwnie, oskarżyła Zachód o podburzanie społeczeństwa i próbę wciągnięcia Gruzji w wojnę. To stała narracja Tbilisi od lutego 2022 roku. Tak samo zresztą mówi Rosja. Ławrow mówił ostatnio: "To nie jest nawet za bardzo ukrywane. Wszystkie te organizacje pozarządowe są znane. Znany jest też sposób, w jaki się wypowiadają, publicznie broniąc interesów Zachodu i próbując zdyskredytować działania Rosji, Iranu" - przekonuje Agnieszka Filipiak.
Groźba embarga w powietrzu?
W podobne tony uderza dr Konrad Zasztowt z Zakładu Islamu Europejskiego Uniwersytetu Warszawskiego. W rozmowie z o2.pl przekonuje, że w Gruzji nastroje prorosyjskie zdają się trafiać w pewnej części na podatny grunt, szczególnie po rozpoczęciu pełnoskalowej inwazji Rosji na Ukrainę. Rząd partii Gruzińskie Marzenie jest bardzo ostrożny wobec Rosji. Niby potępia inwazję, ale nie wskazując agresora.
Być może obawiają się embarga na sprzedawane do Rosji gruzińskie towary, przede wszystkim rolnicze, a może obawiają się ponownego wprowadzenia rosyjskich wojsk? Gorzej, że taka retoryka jest obecna także w polityce wewnętrznej. Niestety, ale Gruzińskie Marzenie straszy swoje społeczeństwo Zachodem. Szczególnie istotne są hasła, że państwa zachodu chcą wciągnąć Gruzję do wojny, czy retoryka w obronie "konserwatywnych wartości" przed wpływami środowisk LGBT. Niechęć do tych środowisk była w Gruzji obecna od zawsze, ale taka retoryka zaczęła być częściej używana przez partię władzy - mówi dr Zasztowt.
Dodając, że owo "straszenie" uwidoczniło się podczas wspomnianej próby przeprowadzenia ustawy o agentach zagranicznych. Naukowiec mówi wprost, była ona w zasadzie skopiowana z analogicznej ustawy putinowskiej. Tyle, że w Rosji udało się ją przeforsować. Ocenia zarazem, że nastroje w społeczeństwie kraju się nie zmieniły i Gruzini wciąż są antyrosyjscy.
Niemniej są politycy, którzy straszą "zgnilizną moralną" Zachodu. Albo rzekomą próbą wciągnięcia kraju do wojny. I jest jednak, jak mówi dr Zasztowt, część społeczeństwa, szczególnie ta najbardziej konserwatywna, która te poglądy popiera.
Część polityków Gruzińskiego Marzenia oddzieliła się i zaczęła głosić ultrakonserwatywne hasła, sondując nastroje i badając, na ile mogą sobie w sferze retorycznej pozwolić - przekonuje.
Tym gorzej dla kraju, że reakcje w UE na politykę Gruzińskiego Marzenia są widoczne i są bardzo negatywne. Zasztowt tłumaczy, że wizerunek partii jest bardzo zły w UE i niestety będzie to miało wpływ na relacje unijno-gruzińskie. A przecież był to kraj jeszcze do niedawna modelowy wręcz, jeśli chodzi o relacje z Unią i chęć stowarzyszenia. Dziś na bardziej uprzywilejowanej pozycji są choćby Mołdawia czy Ukraina.