Jessica O'Connor i Dion Reynolds wyjechali na kilka dni do Parku Narodowego Kahurangi w Nowej Zelandii. Ich bliskich zaniepokoił jednak fakt, że nie powrócili do domów w planowanym czasie. Wkrótce zgłosili na policję ich zaginięcie.
Rozpoczęły się intensywne poszukiwania. W skład ekipy poszukiwawczej weszło 50 osób, trzy zespoły psów i dwa helikoptery. Surowy, zalesiony i olbrzymi teren nie ułatwiał jednak poszukiwań. Kahurangi jest drugim co do wielkości parkiem narodowym Nowej Zelandii. Było to jedno z miejsc, w których kręcono trylogię "Władcy Pierścieni".
Zobacz także: Biebrzański Park Narodowy: unikatowy teren na skalę europejską
Okazało się, że para zgubiła się podczas wędrówki i nie potrafiła znaleźć wyjścia. Wkrótce 23-latkowie zdecydowali się pozostać w jednym miejscu, żeby ułatwić poszukiwania ratownikom.
Spędzili w dziczy 18 dni. Wszystko dobrze się skończyło
Po wielodniowych poszukiwaniach członkowie załogi helikoptera zauważyli dym z ogniska, które rozpalili zaginieni. Dzięki temu udało się ich odnaleźć. Helikopter zabrał parę na lotnisko Nelson, gdzie lekarze stwierdzili, że O'Connor i Reynolds odnieśli tylko drobne obrażenia.
Rodzina i przyjaciele pary byli wniebowzięci. W ciągu długich poszukiwań z każdym dniem tracili nadzieję na szczęśliwe zakończenie. Teraz czekają na bezpieczny powrót pary podróżników do domu.
To jest po prostu niesamowite. Było ciężko, ponieważ staraliśmy się dowiedzieć, gdzie są i myśleliśmy o nich codziennie, a to nie było przyjemne. Nie mogę się doczekać historii, które nam opowiedzą - mówiła przyjaciółka Reynoldsa w rozmowie z nowozelandzkim portalem Stuff.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.