W rosyjskiej armii zdarza się, że dowódcy po prostu składają broń i pozostawiają swoich podwładnych samym sobie. W rozmowie z żoną opowiadał o tym żołnierz kontrolowanej przez Kreml tzw. Ługańskiej Republiki Ludowej, którego wywody zostały przechwycone przez SBU.
Nasze dowództwo odeszło. Cóż, nie odeszli, rzucili broń i tyle. Mówią: "Nie pójdziemy na wojnę". Zmienią ich na kogo innego, a jeśli nie, to zabiorą nas do domu… Jeden z oficerów w ogóle do Rosji spier***** – opowiadał żołnierz swojej żonie.
Kobieta nie kryła ulgi na wieść o spodziewanym powrocie męża. Prosiła go, żeby nie uciekał z wojska, jeśli okaże się, że jednak zostaje na froncie. Boi się, że mąż zostanie skazany jako dezerter i surowo ukarany. On jednak, jako żołnierz samozwańczej Ługańskiej Republiki Ludowej, nie ma złudzeń co do swojej roli.
Nie jesteśmy nigdzie wymienieni, nigdzie. Uwierz mi… Jak powiedział komandor Uszakow, jesteśmy tutaj jako "mięso", element rozpraszający – powiedział z goryczą.
Oficjalnie nie bierze udziału w wojnie. "Jesteśmy mięso, rozpraszacz"
Mężczyzna naraża życie dla imperialnych ambicji Kremla, ale oficjalnie nie bierze udziału w tej wojnie. – Nigdzie, nawet w Rosji, nie jest odnotowane, że tu jesteśmy – tłumaczy z oburzeniem żonie.
Ale teraz zna z przykładu swoich dowódców cenę mitu, że "Rosjanie się nie poddają". Wręcz przeciwnie – zostawiają nawet ciała swoich ofiar na wojnie, a to ponad 33 tysiące najeźdźców – podkreśla SBU.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.