Na stronie oraz w mediach społecznościowych parafii św. Jana Chrzciciela w Legnicy opublikowano ogłoszenia duszpasterskie na 25 lipca. Jeden z punktów wywołał oburzenie wśród internautów.
Czytaj także: Proboszcz odmówił odprawienia mszy. Powód zaskakuje
Duchowni poinformowali bowiem o zbieraniu pod kościołem podpisów pod obywatelskim projektem ustawy "Stop LGBT". Pod wpisem na Facebooku pojawiło się mnóstwo krytycznych komentarzy.
Dzisiaj po wszystkich Mszach świętych są zbierane podpisy pod obywatelskim projektem ustawy "Stop LGBT", którego celem jest ochrona przestrzeni publicznej przed propagandą LGBT, profanacją i legalizacją związków homoseksualnych. Do złożenia podpisu potrzebny jest numer PESEL. Podpisy będzie można złożyć także w poniedziałek i we wtorek w naszym sklepiku parafialnym - czytamy w ogłoszeniach.
Wpis na stronie parafii. Internauci oburzeni
A kiedy będziecie zbierać podpisy w sprawie pedofilii w Kościele katolickim? Może zanim zacznie się układać życie innym, warto zająć się tym, co się ma na własnym podwórku.
No cóż... Najwyraźniej u nas gorzej niż w średniowieczu... A później dziwić się, że młodzież nie chce mieć nic wspólnego z Kościołem, kiedy to Kościół jest ich największym wrogiem.
Wstyd! Propagowanie nienawiści i jawna hipokryzja. Gdzie jest miłość do bliźniego? Najwyraźniej trzeba do definicji "bliźniego" dodać wzmiankę, że może być nim człowiek jedynie heteroseksualny. Przestańcie dzielić społeczeństwo! - czytamy w komentarzach pod wpisem parafii.
"Fakt" skontaktował się w tej sprawie z proboszczem parafii św. Jana Chrzciciela. O. Zdzisław Tamioła nie widzi nic złego w nagłaśnianiu akcji i jest zaskoczony reakcją internautów. Podkreśla jednak, że nie jest to inicjatywa parafii.
To nie jest inicjatywa parafii, lecz ludzi świeckich z Fundacji Życie i Rodzina. Nie oni pierwsi i nie oni ostatni zbierają podpisy pod kościołem. Krzywdzące i niesprawiedliwe jest interpretowanie tej inicjatywy jako szerzącej nienawiść - powiedział proboszcz.
Zobacz także: Ksiądz żądał 800 zł za dokument do pogrzebu. Ekspert: takich historii będzie więcej