Do tragedii w Wielkopolsce doszło w niedzielę (24 września) około godz. 13:30. Według portalu 7dni.pila.pl, na terenie lotniska odbywały się skoki spadochronowe. W pewnym momencie skoczek spadł na płytę lotniska. Poniósł śmierć na miejscu.
50-letni mężczyzna, mieszkaniec powiatu toruńskiego, skoczył z samolotu z wysokości około 2000 metrów. Niestety z niewyjaśnionej przyczyny nie rozwinął mu się spadochron - mówi Wojciech Zeszot z Komendy Powiatowej Policji w Pile.
Czytaj także: Odpowiedział Dudzie. "Przełknę, że nazywa mnie świnią"
50-latek był instruktorem spadochronowym. Na miejscu już po kilku minutach pojawiła się policja oraz straż pożarna, która zabezpieczała miejsce zdarzenia.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Na lotnisko w Pile przybył także prokurator. Działania na terenie lotniska mogą potrwać jeszcze kilka godzin.
Lokalne media podają, że według nieoficjalnych ustaleń przyczyną wypadku mogło być nagłe pogorszenie się zdrowia skoczka podczas lotu. Mężczyzna mógł zemdleć lub z innego powodu nie być w stanie otworzyć spadochronu. Warto podkreślić, że to niepotwierdzone doniesienia. Oficjalną przyczynę zgonu poznamy dopiero po sekcji zwłok 50-latka.
Przyczyny wypadku oprócz prokuratury wyjaśniać będą też przedstawiciele Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych.
Lądowisko w Pile położone jest w północno-zachodniej części miasta. Powstało w 2012 roku na terenie byłego lotniska wojskowego, figuruje w ewidencji lądowisk Urzędu Lotnictwa Cywilnego. Dysponuje jedną asfaltobetonową drogą startową o długości 2400 m.