Zastrzeżeń do ustawy "lex Tusk" jest bardzo wiele. Opisywano je szczegółowo na łamach Wirtualnej Polski, wskazując m.in., że wezwani przed nią "świadkowie" nie będą mieli prawa do obrony, a od decyzji komisji w zasadzie nie ma drogi odwoławczej.
Kolejnym zagadnieniem jest ogromny dostęp członków komisji do informacji. Mają oni, zgodnie z założeniem, mieć możliwość wglądu we wszelkie materiały z bardzo szerokiej grupy instytucji odpowiedzialnych za bezpieczeństwo państwa.
Członkom komisji mają być przekazywane także materiały ze służb specjalnych. To samo w sobie jest naruszeniem ustawy o ochronie informacji niejawnych. Wiele materiałów służb specjalnych ma nałożone klauzule ochronne. To materiały opatrzone gryfem "tajne", "ściśle tajne". W wypadku służb wojskowych, czyli Służby Wywiadu Wojskowego i Służby Kontrwywiadu Wojskowego, w grę wchodzą klauzule NATO: Confidential, Secret lub Cosmic Top Secret.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Samo to budzi niepokój ekspertów. Ale jest jeszcze jedna kwestia. Dostęp do informacji niejawnych to ogromna możliwość nadużyć, a także wycieku takich informacji do osób niepowołanych. A to może być niezwykle groźne dla bezpieczeństwa państwa.
Biernacki: Namiastka polskiego Czeka
Mówi o tym głośno Marek Biernacki. W rozmowie z o2.pl polityk - w przeszłości szef resortów spraw wewnętrznych i administracji, sprawiedliwości oraz koordynator służb specjalnych - jest pełen obaw i nie gryzie się w język.
Czuję bardzo wielki niepokój. To jest komisja o nastawieniu czekistowskim. Tu się tworzy namiastkę polskiego Czeka i trzeba o tym mówić głośno - komentuje Biernacki w rozmowie z o2.pl.
Czeka to akronim od rosyjskiego Czriezwyczajnaja Komissija po bor’bie s kontrriewolucyjej i sabotażom. Tak nazywano w pierwszych latach sowieckiej Rosji złowrogą tajną policję polityczną, odpowiedzialną za organizację "czerwonego terroru" - fali zabójstw, czystek i tortur politycznych w pierwszych latach władzy sowieckiej.
Biernacki, obecnie poseł komisji ds. służb specjalnych, przypomina, że minister Mariusz Kamiński nie podawał informacji o Pegasusie nawet członkom speckomisji. Zasłaniał się wtedy, że jest to wiedza operacyjna, niedostępna dla posłów. A tu, jak mówi polityk, dostaną ten dostęp osoby nieprzygotowane, niemające doświadczenia w pracy z informacją niejawną.
I to w momencie trwania kryzysu, w momencie, gdy za granicą mamy wojnę Ukrainy z Rosją. Niestety, ale rodzi to ogromną możliwość przecieków i wycieków materiałów wrażliwych. Przeżyliśmy to już podczas prac komisji likwidacyjnej i weryfikacyjnej ds. WSI, kiedy po latach wyszło na jaw, że jeden z członków był rosyjskim szpiegiem, a drugi – tubą propagandową treści kremlowskich - dodaje Marek Biernacki.
Niewesoła jest także jego konkluzja. - Znając pragmatykę działań PiS i wiedząc, jak wyglądało to w przeszłości, mam obawy, że staniemy przed wyjątkowo dużym zagrożeniem, iż sytuacja się powtórzy, że znowu będzie jakiś wielki wyciek danych i PiS po raz kolejny zniszczy to, co zostało z naszych służb - stwierdza.
To jest także wielkie wotum nieufności dla ministra Mariusza Kamińskiego służb i prokuratury. Jeśli służby takie informacje miały i posiadały, to trudno przyjąć, by nie toczyły się działania w tych kwestiach. To jest powołanie parodii Czeka - kończy polityk.
Płk Małecki: Zaoranie służb
Ogrom wątpliwości ma także płk Grzegorz Małecki. Były szef Agencji Wywiadu, wieloletni oficer Urzędu Ochrony Państwa i Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, zapisy "Ustawy o ochronie informacji niejawnych" byłby w stanie wyrecytować zbudzony z głębokiego snu. I ma potężne zastrzeżenia w kwestiach bezpieczeństwa prac komisji.
Wskazuje, że komisja może pracować i obradować nie w Sejmie, a w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Warto nadmienić, że sprawa potężnego wycieku informacji z KPRM, który polegał na publikowaniu maili służbowych polskich polityków, wymienianych za pomocą prywatnych skrzynek mailowych, też miała swoje pierwotne źródło w KPRM.
Wskazuje on, że ważniejszym problemem jest nie tyle dostęp członków komisji do materiałów służb. Osoby te muszą mieć certyfikaty dające dostęp do ściśle tajnych informacji i według ustaleń o2.pl w Sejmie ruszyło gorączkowe poszukiwanie polityków posiadających niezbędne poświadczenia bezpieczeństwa odpowiedniego stopnia.
Problemem jest to, że od służb oczekuje się odtajnienia tych materiałów tak, żeby można je było omawiać na jawnych posiedzeniach komisji. A to już jest absolutne kuriozum, które będzie stanowiło ekstremalne zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa. I definitywnie zaora nasze służby wywiadowcze - alarmuje Małecki w rozmowie z o2.pl.
Bo przecież te materiały maja dotyczyć działalności na głównym kierunku, czyli rosyjskim. Staniemy się całkowicie przezroczyści i bezbronni. Bo kto zechce z nami współpracować? Mam tu na myśli zarówno obywateli Rosji i innych państw byłego ZSRR, jak i nasze służby partnerskie - dodaje.
Trzecia wskazana przez niego kwestia to sprzeczność takich oczekiwań z ustawami. Chodzi tu o ustawy o Ochronie informacji niejawnych oraz ustawy o ABW i AW. Jak podkreśla, szefowie ABW i AW na mocy zapisów tychże ustaw nie mają prawa odtajnić tego typu informacji na potrzeby działania takiej komisji.
Jeśli to zrobią, popełnią przestępstwo. Ciekaw jestem, jak z tego wybrną. Mam nadzieję, że zachowają rozsądek i odmówią takim wnioskom - podsumowuje płk Małecki.
Członkowie komisji mają zostać wybrani podczas najbliższego posiedzenia Sejmu. To odbędzie się w pierwszej połowie nadchodzącego miesiąca, między 13 a 16 czerwca.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.