Przed łódzkim sądem stanęli rodzice ponad rocznej Tosi. 28-letnia Agata K. i 27-letni Kacper J. są oskarżeni o usiłowanie zabójstwa swojej córeczki, znęcanie się nad nią ze szczególnym okrucieństwem i spowodowanie obrażeń zagrażających życiu.
Sprawa wyszła na jaw w grudniu 2019 r. 4-miesięczna wówczas dziewczynka trafiła do szpitala z urazami wewnątrzczaszkowymi i siniakami. Przeszła neurochirurgiczną operację ratującą życie.
Okazało się, że dziecko już dwa miesiące wcześniej trafiło do szpitala z obrażeniami głowy. Wtedy także przeszło operację. Po tym zdarzeniu szpital zawiadomił sąd rodzinny, który ustanowił kuratora dla rodziny.
Początkowo Agata K. tłumaczyła, że do obrażeń u córki doszło, gdy przewróciła się, trzymając ją na rękach. Później twierdziła, że jej partner znęcał się nad córką, gdy jej nie było w domu i szukała pracy. Kobieta wiedziała o tym, ale kryła mężczyznę, by nie trafił do więzienia.
Miałam wziąć winę na siebie, bo on był karany. [...] Kacper powiedział, że mam nic nie mówić, bo nie chce iść do więzienia, a jak pójdzie do więzienia, to ja tego gorzko pożałuję - wyznała 28-latka.
Wstydziłam się komukolwiek powiedzieć, że dzieje się u nas źle. Wierzyłam, że Kacper rzuci leki, od których był uzależniony. Powiem szczerze: kochałam go - powiedziała kobieta cytowana przez "Fakt".
Ojciec katował niemowlę. Tłumaczył, że to przez uzależnienie
Kacper J. przyznał się do znęcania nad dzieckiem, ale nie do usiłowania zabójstwa. Podkreślił, że to on odpowiada za wszystkie obrażenia Antosi, a swoją agresję tłumaczył uzależnieniem od leków.
Leki przesłaniały mi cały świat. One były celem mojego życia, a nie rodzina. Powinienem zostać skazany, zasłużyłem na to - powiedział.
Para przyznała przed sądem, że opieka nad dzieckiem ich przerosła i nie dorośli do roli rodziców. Wyznali nawet, że planowali oddać dziewczynkę do okna życia. Za usiłowanie zabójstwa Antosi grozi im nawet dożywocie.
Zobacz także: Ukradła pieniądze z dziecięcej skarbonki. Wszystko nagrała ukryta kamera