Do tego koszmarnego zdarzenia doszło w sierpniu 2018 roku w parku na Pradze Północ w Warszawie. W słoneczny dzień pani Olga wybrała się z partnerem i córką na spacer. W pewnym momencie, gdy kobieta karmiła córeczkę na ławce, runął na nie konar drzewa.
Pani Olga i jej 6-miesięczna córka trafiły do szpitala w stanie ciężkim. Niestety niemowlę zmarło po trzech dniach. Matka dziecka do dziś nie odzyskała sprawności. Ma uszkodzony kręgosłup, kłopoty z poruszaniem ręką i lęk przed wchodzeniem do parków.
Nie może być tak, że wychodzi kobieta do parku, nie ma wichury, nie ma sytuacji, kiedy podejmowałaby ryzyko, ginie dziecko i nikt za to nie odpowie - komentowała w rozmowie z TVN Warszawa Katarzyna Skrzeczkowska, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Pani Olga od sześciu lat walczy w sądzie o to, by drzewa w parkach były regularnie sprawdzane oraz o pieniądze na rehabilitację.
W procesie karnym sąd na Pradze nie uznał winy urzędników Zarządu Zieleni, którzy usiedli na ławie oskarżonych. Sędzia Dominika Ciszewska uznała, że troje urzędników (dwie specjalistki ds. ogrodnictwa stołecznego Zarządu Zieleni Miejskiej oraz były dyrektor ZZM Marek P.) nie ponoszą odpowiedzialności za złamany konar i śmierć dziecka.
Czytaj także: Zaczęło się w całej Polsce. Profesor o koszeniu: Głupota
To był bardzo, bardzo nieszczęśliwy wypadek, ale nie można przypisać urzędnikom jakiegokolwiek związku z tym wypadkiem. Porównuję to zdarzenie do katastrofy samolotu - oceniła sędzia.
Wyrok jest wciąż nieprawomocny. Prokuratora i oskarżycielka posiłkowa wniosły apelację.
Jak ustalił "Super Express" w Sądzie Rejonowym dla Śródmieścia w procesie cywilnym zapadł niedawno korzystny wyrok dla pani Olgi.
Sąd orzekł o odpowiedzialności Zarządu Zieleni co do zasady. Pełnomocnik zarządu i ubezpieczyciele wnieśli apelację, która została jednak oddalona. A to oznacza, że Zarząd Zieleni jest odpowiedzialny za tragedię w Parku Praskim. Teraz sąd będzie ustalał w jakiej wysokości będzie zobowiązany płacić na rzecz Olgi rentę i odszkodowanie - tłumaczy w rozmowie z "SE" mecenas Magdalena Baś, reprezentująca Olgę Wiśniewską.
Okazuje się więc, że dwa sądy w Warszawie wydały dwa różne wyroki.