W niedzielę 11 grudnia po godzinie 14:00 służby ratunkowe przyjęły zgłoszenie o nieprzytomnym mężczyźnie, który upadł na ziemię w trakcie Jarmarku Bożonarodzeniowego w Opolu. Mimo reanimacji 68-latka nie udało się uratować.
Czytaj także: Zapukają do drzwi. Kontrole w całym kraju
Po godzinie 14.00 służby otrzymały zgłoszenie, że mężczyzna o nieznanej jeszcze tożsamości stracił przytomność i pomimo długiej reanimacji zmarł. Policjanci wciąż ustalają tożsamość denata, ponieważ mężczyzna nie miał przy sobie żadnych dokumentów - poinformował mł. asp. Przemysław Kędzior, oficer prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji w Opolu w rozmowie z portalem 24opole.pl.
Czytaj także: Ukarali emerytkę za palenie w kominku. Oto co zrobiła
Miejsce, w którym zmarł mężczyzna, zostało otoczone parawanem. Ciało zmarłego czekało na zakończenie wszystkich czynności. Zabawy na jarmarku nie przerwano. Świadkowie zdarzenia nie kryją oburzenia.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nie wyłączono nawet muzyki! Ludzie pili grzańca, zajadali się kiełbasą z grilla, dzieci biegały obok ogniska, skacząc i ciesząc się z atrakcji, a parę metrów od nas leżał nieżyjący już człowiek. Przecież to jest nieludzkie - mówi jedna z mieszkanek Opola w rozmowie z portalem nto.pl.
Jestem głęboko zniesmaczona postawą osób, które zarządzały akcją oraz samym jarmarkiem. Trudno nie odnieść wrażenia, że ważniejszy od szacunku dla zmarłego okazał się zysk - stwierdziła inna mieszkanka Opola, cyt. przez portal nto.pl.
Rzecznik opolskiego ratusza tłumaczy, że "nie da się zamknąć imprezy, która z założenia odbywa się na terenie otwartym". Adam Leszczyński w rozmowie z nto.pl podkreśla jednak, że "zdarzenie było ograniczone od dostępu 'gapiów' oraz zasłonięte parawanami".
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.