Spory skandal wywołało ostatnie zakończenie roku w jeden z warszawskich szkół podstawowych. Wszystko za sprawą "zabawy", w której dzieci otrzymywały dyplomy w jeden z sześciu kategorii (np. lider, drzemacz lekcyjny czy marzyciel). Wszystko to dodatkowo wyjaśniał krótki opis wręczonej kategorii, który mówił, chociażby o "funkcjonowaniu we własnej rzeczywistości".
Sprawą natychmiast zainteresowało się Biuro Obrony Praw Dziecka, które wspomnianą zabawę nazwało "skandalicznym zachowaniem". Jednocześnie zapowiedziało interwencje w placówce, jak i u Rzecznika Praw Dziecka oraz w Ministerstwie Edukacji Narodowej.
Czegoś takiego nie wolno robić nawet dla żartu, zwłaszcza wtedy, gdyby może to dotyczyć dziecka chorującego lub z problemami emocjonalnymi. Taki "dyplom" może być dla młodego człowieka traumą na całe życie, nie mówiąc o gorszych konsekwencjach. Publiczne ośmieszenie i poniżenie dziecka w taki sposób może być powodem sięgnięcia przez nie po rozwiązanie ostateczne - czytamy w poście Biura Obrony Praw Dziecka.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Skandal w związku z dyplomami w Warszawie
Pod postem przedstawiającym jeden z tych dyplomów rozpętała się prawdziwa burza w komentarzach. Większość komentujących dziwiła się, jak osoby przeszkolone do pracy z dziećmi mogą być tak nieodpowiedzialne, by wręczać im tego typu stygmatyzujące hasła. Do wydarzenia w specjalnym oświadczeniu odniósł się także dyrektor placówki.
Wszyscy uczniowie znali zasady tego przedsięwzięcia i dobrowolnie wzięli w nim udział. Zostało wyjaśnione, że należy przydomki i opisy traktować z przymrużeniem oka, jak naukę dystansu do siebie oraz pokazanie, jak nas widzą inni, a na pewno nie mają na celu obrażania kogokolwiek - czytamy w oświadczeniu na stronie szkoły.
Jak podaje Gazeta.pl, sprawą skandalicznych dyplomów już zajął się kurator, który w trybie natychmiastowym poprosił szkołę o wyjaśnienie. Zdarzenie wyjaśniane jest w trybie nadzoru pedagogicznego.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.