To był koniec lat 90. Czwórka przyjaciół z Rudy Śląskiej Tomasz S., Robert K., Kamil W. i Karina M. spotykali się w bunkrze nr 44, który znajduje się nieopodal rzeki Kłodnicy, w lesie na obrzeżach górniczej dzielnicy miasta - Halemby.
To właśnie w tym miejscu ta na pozór zwykła, spokojna paczka znajomych, nie wdająca się w konflikty z prawem, odprawia satanistyczne modły. Wewnętrzne ściany fortyfikacji malowali krwią zabitych zwierząt oraz napisami czczącymi szatana.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kulminacją szaleństwa była decyzja Tomasza i Roberta, by zabić w bunkrze dwie osoby - padło na Kamila i Karinę - a następnie siebie.
"Dies Mies Jeschet boenedoesef douvena enithemaus", w tłumaczeniu "Ta podwójna ofiara dobra jest dla miejsca dwóch żyć" - napisali na ścianach budynku.
Karina i Kamil nie wiedzieli, że koledzy chcą złożyć ich w ofierze. Po zapaleniu świec oraz narysowaniu pentagramu na środku pomieszczenia, para klęknęła i zaczęła się "modlić".
W tym momencie Tomasz S. zaczął dźgać nożem Karinę, a Robert K. zaatakował nożem Kamila. Po dokonaniu zbrodni mężczyźni nie byli w stanie zabić również siebie. Tomasz S. jedynie lekko się zranił w brzuch, natomiast Robert K. był w szoku. Sprawcy postanowili spalić ciała koleżanki i kolegi, a następnie wrócili do swoich domów.
Zbrodnia wydała się szybko. Po powrocie do domu zakrwawiony Tomasz S. przyznał swojemu bratu Jackowi, że jego przyjaciele zginęli w bunkrze. Próbował zrzucić winę na Roberta. Po odkryciu zwłok rodzina zawiadomiła policję.
Obaj młodzi mężczyźni przyznali się do winy. W trakcie procesu Robert K. przeprosił rodziców zamordowanej dziewczyny. Deklarował, że jest wierzący. Twierdził, że zabił z powodu "zawirowań" i - jak tłumaczył - "chciał zobaczyć, co jest po drugiej stronie".
Choć Tomasz S. wyraził skruchę to służba więzienna przechwyciła jego gryps z aresztu. Chciał znaleźć ludzi, którzy odbiliby go z konwoju więziennego oraz zastraszyliby siostrę Roberta. Oferował 100 tysięcy złotych.
31 marca 2000 roku Sąd Okręgowy w Katowicach skazał Tomasza S. na karę dożywotniego więzienia, a Roberta K. na 25 lat pozbawienia wolności.
Wejście do bunkra nr 44 w Halembie zostało zabetonowane, ale do dziś jest chętnie odwiedzane przez śmiałków, grupy urbex oraz łowców duchów. O ile w okolicy lasu można znaleźć wiele rodzin z dziećmi na spacerach, to od tego bunkru miejscowi trzymają się z daleka. Niektórzy ze śmiałków, którzy weszli do środka, skarżyli się na występowanie paranormalnych zjawisk.
Wejście jest, ale dla wygimastykowanych. Ja nie dałam rady. W środku były zapalone świeczki, czyli ktoś musiał tam być parę chwil przed nami. Niestety widać, że ludzie nie mają zamiaru tego miejsca zostawić w spokoju. Wejście zamurowano, to wybito dziurę. Zaspawano blachą, to ktoś blachę pociął i wyrwał. No nie ma szans, by miejsce mordu miało w końcu święty spokój... Chyba tylko wtedy, jak zostanie całkiem zasypane - czytamy komentarz sprzed kilku dni.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.