We wtorek 15 listopada około godziny 15:40 na terenie wsi Przewodów na Lubelszczyźnie spadła rakieta. W wyniku eksplozji śmierć poniosło dwóch obywateli Rzeczypospolitej Polskiej. Jako pierwsza o zdarzeniu poinformowała agencja prasowa Associated Press. Według początkowych doniesień w terytorium Polski uderzyły dwie rosyjskie rakiety.
W środę rano agencja zmieniła przekaz. Jak poinformowała, powołując się na rozmowy z anonimowymi amerykańskimi urzędnikami, według wstępnych ustaleń rakieta, która uderzyła w Polskę, "została wystrzelona przez siły ukraińskie w zbliżający się rosyjski pocisk". Miało to być działanie obronne Ukrainy wobec zmasowanych ataków rosyjskich, które miały miejsce we wtorek.
Również w środę prezydent USA Joe Biden przekazał partnerom z grupy G7 i NATO, że wybuch w Przewodowie wywołała ukraińska rakieta obrony powietrznej - przekazała agencja Reutera, powołując się na anonimowe źródło, blisko związane z Sojuszem Północnoatlantyckim.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Posiedzenie Rady Bezpieczeństwa Narodowego
W związku z kryzysową sytuacją prezydent Andrzej Duda podjął decyzję o zwołaniu na godzinę 12:00 w środę Rady Bezpieczeństwa Narodowego. Przed posiedzeniem odbyła się narada w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego, po której prezydent RP wygłosił oświadczenie.
Nic, absolutnie nic nie wskazuje na to, że był to intencjonalny atak na Polskę. Nie był to atak na Polskę. Najprawdopodobniej była to rakieta produkcji rosyjskiej, prawdopodobnie wyprodukowana w latach 70., rakieta typu s-300 - mówił Andrzej Duda.
Kolejne zasadnicze pytanie, to kto był odpowiedzialny za wystrzelenie tej rakiety. Nie mamy w tej chwili żadnych dowodów na to, że rakieta ta została wystrzelona przez stronę rosyjską, natomiast wiele wskazuje na to, że była to rakieta, która służyła obronie przeciwrakietowej i została użyta przez siły obronne ukraińskie - tłumaczył prezydent.
- Rosyjskie rakiety manewrujące leciały z różnych kierunków, prawdodpobnie była to rakieta, która leciała w kierunku polskiego terytorium i zawracała na wschód. Ukraińska obrona przeciwlotnicza wystrzeliwała rakiety w różnych kierunkach. Wysoce prawdopodobne, że jedna z tych rakiet spadła niestety na terytorium Polski. Wstępne oględziny na miejscu zdarzenia już wskazują na to, że nie doszło tam do eksplozji ładunku wybuchowego rakiety, tylko prawdopodobnie był to efekt po prostu upadku rakiety w tym miejscu, połączony być może z eksplozją paliwa, które pozostawało w tej rakiecie - dodał prezydent.
Prezydent dodał, że na miejscu działania prowadzą polscy śledczy oraz śledczy strony amerykańskiej. Wspomniał także, że we wtorek o swoim wsparciu zapewnił go prezydent USA Joe Biden. – Jesteśmy cały czas w bezpośrednim kontakcie z naszymi sojusznikami z NATO – podkreślił Andrzej Duda, dodając, że w nocy rozmawiał z premierem Wielkiej Brytanii oraz kanclerzem Niemiec.
Morawiecki: "To był nieszczęśliwy wypadek"
Głos podczas konferencji prasowej po posiedzeniu RBN zabrał także premier Mateusz Morawiecki. Szef rządu zapewnił, że polskie jednostki wojskowe zostały postawione w stan podwyższonej gotowości bojowej. O wprowadzenie stanu podwyższonej gotowości premier poprosił także Policję, Straż Graniczną oraz służby cywilne.
To się już stało, już skierowani zostali dodatkowi funkcjonariusze na teren zdarzenia. Tak jak powiedział pan prezydent, nic nie wskazuje na to, aby był to atak na terytorium polski. Mieliśmy do czynienia najprawdopodobniej z nieszczęśliwym zdarzeniem - powiedział premier.
Nasza Straż Graniczna, ABW już teraz analizują materiał dowodowy, który wkrótce posłuży nam do wyciągnięcia wniosków. Materiał dowodowy jest obecnie potwierdzany przez naszych sojuszników, przede wszystkim amerykańskich, tak, by można było powiedzieć, że mamy 100 proc. pewność ws. identyfikacji przyczyn tego, co się stało - doprecyzował Morawiecki.
Premier: Być może uruchomienie art. 4 nie będzie niezbędne
Premier podkreślił, że we wtorek Rosjanie dokonali zmasowanego ataku na terytorium całej Ukrainy. - Część z tych pocisków wystrzelonych przez Rosjan została zestrzelona. Jest mowa o połowie, do trzech czwartych. Mniej więcej. Natomiast część nie została zestrzelona i trafiła w różne miejsca, zwłaszcza w infrastrukturę energetyczną – mówił.
Większość dowodów przez nas zebranych, być może uruchomienie art. 4 o NATO tym razem nie będzie niezbędne, ale ten instrument cały czas jest w naszych rękach. Wszystkie procedury zadziałały w sposób właściwy - tłumaczył premier Mateusz Morawiecki.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.