24 stycznia 2012 roku ogólnopolskie media obiegła niepokojąca wiadomość. Na osiedlu w Sosnowcu nieznany mężczyzna miał zaatakować młodą matkę i porwać z wózka 6-miesięczną dziewczynkę.
Matka małej Madzi opisała porywacza
Policja natychmiast zainteresowała się sprawą i wszczęła szeroko zakrojone poszukiwania. 22-letnia wówczas Katarzyna W. ze szczegółami opisywała zdarzenie. Podała nawet rysopis napastnika, który rzekomo ogłuszył ją uderzeniem w tył głowy.
We wszystkich stacjach telewizyjnych i na portalach internetowych pokazywano zdjęcia małej Madzi. Jej zapłakani rodzice apelowali do porywacza o zwrot niemowlęcia. - Oddajcie nam naszą perełkę - błagali za pośrednictwem mediów.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W akcji poszukiwawczej brały udział nie tylko służby, ale także wolontariusze, w tym mieszkańcy Sosnowca i pobliskich miejscowości. W sieci zaroiło się od najróżniejszych teorii na temat miejsca pobytu dziecka. Na tym etapie sprawą żyła już cała Polska.
Mijały kolejne dni, a poszukiwania nie przynosiły żadnego efektu. Za jakiekolwiek informacje służby, miasto i osoby prywatne wyznaczyły nagrodę, która w szczytowym momencie sięgnęła łącznie aż 160 tys. zł.
W końcu policja odnalazła mężczyznę skrupulatnie opisywanego przez Katarzynę W. Okazało się jednak, że posiadał on żelazne alibi. Po tym odkryciu śledczy zaczęli mieć wątpliwości co do przedstawianej przez kobietę wersji wydarzeń.
Katarzyna W. przez cały czas kłamała
12 lutego z Katarzyną W. spotkał się Krzysztof Rutkowski. To wtedy w sprawie nastąpił niespodziewany przełom. W rozmowie z właścicielem biura detektywistycznego 22-latka wyznała, co tak "naprawdę" wydarzyło się feralnego styczniowego wieczoru.
Katarzyna W. ze łzami w oczach oświadczyła przed kamerą, że córka wyślizgnęła jej się z kocyka i uderzyła głową w próg. Kobieta wskazała Rutkowskiemu miejsce, w którym ukryła zwłoki. Służby jednak odnalazły ciało około 1,5 km dalej, w ruinach budynku przy torach kolejowych w Sosnowcu.
Gdy śledzący sprawę Polacy dowiedzieli się, że żadnego porwania nie było, poczuli się oszukani. Współczucie, które wzbudzała w nich dotąd zrozpaczona młoda matka, zaczęło ustępować wściekłości. Negatywne uczucia narastały wraz z kolejnymi ustaleniami śledczych.
W sieci szukała sposobów na zatuszowanie zabójstwa
Katarzyna W. twierdziła, że działała w szoku, natomiast znalezione w miejscu ukrycia zwłok rękawice robocze i niedopałek papierosa z jej DNA świadczyły o uprzednim przemyśleniu działania. Osób, które wierzyły 22-latce, było coraz mniej.
Wątpliwości rozwiała sekcja zwłok niemowlęcia, której wyniki nie zgadzały się z zeznaniami matki. Biegły lekarz stwierdził, że przyczyną śmierci dziecka było rzucenie z go dużą siłą o podłogę i gwałtowne uduszenie.
Katarzynę W. dodatkowo pogrążyła historia wyszukiwarki internetowej w jej komputerze. Kobieta próbowała znaleźć informacje na temat tuszowania morderstwa, a także świadczeń za zmarłe dziecko. W pamiętniku zaś pisała o tym, że pragnie się w życiu zabawić, a małżeństwo i dziecko były błędem.
Traktuję dziecko jak wroga - brzmiał jeden z wpisów.
Mimo zarzutu zabójstwa Sąd Okręgowy w Katowicach wypuścił oskarżoną z tymczasowego aresztu, uważając, że kobieta nie będzie mataczyć. Katarzyna W. wykorzystała swoją szansę i uciekła na Podlasie z nowym partnerem.
Zamiast rozpaczać, robiła sobie sesje w bikini
W małej wsi morderczyni nikt nie rozpoznał, a 22-latka miała czas, by spełnić swoje największe marzenie - żyć pełnią życia. Na pierwszych stronach gazet pojawiły się kontrowersyjne zdjęcia, na których pozowała w bikini, siedząc na koniu, czy też tańczyła na rurze w klubie nocnym.
W końcu za Katarzyną W. wydano list gończy. Zatrzymano ją w listopadzie w Turośni Dolnej pod Białymstokiem. Proces ruszył w lutym 2013 roku przed Sądem Okręgowym w Katowicach. Oskarżona nie przyznała się do winy. Obecnych na sali sądowej ludzi dziwił jej spokój i opanowanie.
Prokurator domagał się dla kobiety dożywocia, a biegli psycholodzy zapewniali, że Katarzyna W. posiada cechy socjopatyczne, nie jest w stanie wykrzesać z siebie uczuć wyższych i w jej przypadku nie ma szans na resocjalizację.
Ostatecznie sąd skazał 23-latkę na 25 lat pozbawienia wolności za zabójstwo córki. Ponad rok później wyrok się uprawomocnił.
W więzieniu jej się nie podoba
W 2021 roku dziennikarze "Super Expressu" odwiedzili skazaną w zakładzie karnym. Kobieta skarżyła się na sposób, w jaki traktują ją współwięźniarki. Twierdziła, że musi sprzątać po koleżankach w celi, a swój posiłek może spożyć dopiero wtedy, kiedy inne kobiety skończą jeść. Narzekała także na więzienną dietę.
Ogólnie dają tzw. pawiany, czyli wszystkie mortadele, konserwy itd. Jeśli jakiś mężczyzna jest ich miłośnikiem, to pewnie ma jak w raju. To na śniadanie i kolację, a na obiad jakieś kiełbasy i mięso mielone. W kółko. I bardzo popularna jest soja, kotlety sojowe. Ja tego na pewno nie polubię - mówiła tabloidowi osadzona.
Czy Katarzyna W. wyjdzie z więzienia przed czasem?
Po 20 latach odsiadki Katarzyna W. będzie miała prawo ubiegać się o wcześniejsze warunkowe zwolnienie. Oznacza to, że dzieciobójczyni będzie miała szansę opuścić muzy więzienia już w 2032 roku. To, czy tak się stanie, zależy jednak od wielu czynników.
To jednak zależy od tego, czy w ogóle się na to zdecyduje i od opinii ekspertów na temat jej rehabilitacji w zakładzie karnym. Najbardziej prawdopodobnym scenariuszem jest to, że Katarzyna W. pozostanie w więzieniu do września 2037 roku - poinformował ekspert w rozmowie z Goniec.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.